Seria Atelier swoją historią sięga daleko, bo aż ponad 20 lat wstecz. Marka przez ten okres czasu zdobyła tłumy fanów i została jednym z najbardziej rozpoznawalnych tytułów jRPG. Po premierze Switcha gracze mogli poznać poczynania Lydie i Suelle, czy Sophie, ale Ryza została tą najbardziej docenioną. Atelier Ryza 3: Alchemist of the End & the Secret Key (nigdy nie zapamiętam tego tytułu) to już trzecia i zarazem ostatnia odsłona przygody młodej alchemiczki.
Aby przybliżyć wydarzenia z poprzednich części, twórcy dodali krótki filmik przypominający przeszłość bohaterki. Jako że moje doświadczenie z gatunkiem jRPG jest nijakie, a z serią Atelier zerowe, tę opcję miło przyjąłem. Na pewno niejednego ucieszy, ale wracając… wszystko toczy się wokół wcześniej Wam znanym Kurken Island. Spokój i życie codzienne mieszkańców zostaje zaburzone przez gwałtowne trzęsienie ziemi. Jak się okazuję, wywołało je pojawienie się archipelagu mniejszych wysp. Ryza bez zastanowienia wyrusza w podróż, by odkryć co za tym stoi. We wszystkim towarzyszyć Jej będą starzy towarzysze, jak i ci nowo poznani.
Może spacerek?
W porównaniu do poprzedników, Kurken Island w najnowszej odsłonie jest ogromnym i pół-otwartym światem. Ku zaskoczeniu podczas zwiedzania nie napotkamy żadnych ekranów ładowania (które i tak są piorunująco szybkie), dzięki czemu napędza to do dalszej podróży. Mapa została podzielona na kilkanaście terenów, które kompletnie różnią się od siebie. Zwiedzimy między innymi lasy, ruiny zamku, ciepłe wybrzeża, czy nawet tereny wulkaniczne. Na każdym z nich do okrycia czekają punkty orientacyjne, dzięki którym szybko przemieścimy się z jednego końca mapy na drugi. Jedną z ciekawszych opcji poruszania się są linki (przypominające wyciąg) rozmieszczone na mapie, ale… by się nimi przewieźć, musicie uruchomić stacje na obu jej końcach. Opcji jest wiele, więc z pewnością każdy wybierze coś dla siebie.
Seria Atelier słynie z wiedzy alchemicznej, która ewoluuje z każdą kolejną częścią. Tutaj znajdziemy kilkadziesiąt przepisów, które zmodyfikujemy według własnych „smaków”. Gracz zadecyduje, który składnik chce dodać, albo jakiego oczekuje bonusu z gotowego już przedmiotu, a tytułowe klucze pozwolą osiągnąć największy poziom syntezy. Po stosunkowo krótkim czasie załapałem wszystko. Strasznie spodobał mi się system, przez co sporo czasu spędziłem przy owych „garach”.
Wspomnę jeszcze o materiałach, których jest ogrom. Świat skrywa najróżniejsze – najzwyklejsze zioła, czy rudy kamieni, które znajdziemy na każdym kroku, lub te ciężej spotykane i wymagające poszukiwań. Dodatkowo za przygotowanie przedmiotu otrzymamy punkty umiejętności, dzięki którym rozwiniemy drzewko głównej bohaterki. Im bardziej skomplikowany przepis, tym więcej ich otrzymamy, więc zdecydowanie warto kombinować!
Potwornie dobre
Grając w Atelier Ryza 3, sięgam pamięcią i sentymentem do gry mojego dzieciństwa, czyli Metina 2. Wszystko to za sprawą potworów napotkanych na drodze. Im głębiej zanurzyłem się w świecie, tym coraz dziwniejsi i oczywiście silniejsi się zdarzali. Przygotowując drużynę do starć, wybieramy trzech do podstawowego składu i dwójkę „na tyły” – w tym składzie ruszamy do walki. Ta odbywa się w trybie fazowym – jeśli gracz podejmie się jakiejś akcji, następnie pasek ruchu zaczyna się ładować i wtedy pozostaje nam tylko blokowanie.
Bohaterowie mają do dyspozycji Atak Podstawowy i Zdolności Bojowe. Używając pierwszego, w zamian otrzymamy Punkty Akcji, dzięki którym można będzie odpalić umiejętności. Warto pamiętać o wcześniej przygotowanych potionach, czy granatach, które obracają bieg całej potyczki. Zdecydowaną nowością są tutaj tytułowe klucze, które znajdziemy w świecie lub sami stworzymy podczas pojedynków. Ryza wykorzystując jeden z posiadanych, jest w stanie pobrać moc z przeciwnika, a następnie stworzyć kolejny do swojej kolekcji i to na stałe! Sam system walki ocenię na bardzo ciekawy, bo nie ukryję, że spodobał mi się. Dosyć sporym minusem jest to, że na polu walki momentami tworzy się straszny chaos. AI które odpowiada za dwóch kompanów obok nijak sobie radzi, postaci biorą wszystko na klatę (prawie w ogóle nie blokują). Próbowałem ogarnąć to samemu, ale zarządzanie nimi w czasie rzeczywistym jest nie lada wyzwaniem.
Lepiej, niż się spodziewałem
Jednego nie można grze zarzucić – jest świetnie dopracowana. Mimo sporego świata, Atelier Ryza 3 nie ma prawie w ogóle ekranów ładowania, co jest zaskakujące. Nie zauważyłem doczytywania tekstur, a całość działa naprawdę płynnie. Wiadomo, że względem wersji z PlayStation są tutaj spore cięcia graficzne, ale po chwili kompletnie się o tym zapomina. W opcjach jest możliwość wyboru trybu Quality i Performance, lecz w tym drugim nie zauważyłem zdecydowanego skoku płynności (no moje oko jakieś 10 klatek), ani pogorszenia tekstur. Trochę zbędne, ale jest!
The end
Atelier Ryza 3: Alchemist of the End & the Secret Key to świetne jRPG dla laików takich jak ja i pozycja obowiązkowa dla wyjadaczy gatunku. Prosta, lecz wciągająca historia zachęca do poznawania świata, którym można się napawać. Ładne i zróżnicowane tereny proszą się o eksplorowanie mimo spotykanych hord przeciwników. Tych z kolei jest mnóstwo – od najmniejszych po byków.
Potyczki to zdecydowanie mocna strona tytułu mimo napotykanego chaosu na polu bitwy. System alchemiczny na pierwszy rzut oka może przytłoczyć, ale po zagłębieniu to kawał dobrej roboty i zabawy. Przygotowywanie przedmiotów według własnych potrzeb zdecydowanie zachęci każdego, a łączenie ich z tytułowymi kluczami ciekawi.
Technicznie nie ma się do czego przyczepić, bowiem tytuł działa bez najmniejszych problemów, a ekrany ładowania (a raczej ich brak) to zdecydowanie spory plus. Jak już wspomniał Junzo Hosoi (szef studia) to już trzecia i ostatnia przygoda głównej bohaterki, której z pewnością nie zapomnę, a Wam z czystym sumieniem polecę.
Dziękujemy firmie PLAION za dostarczenie gry do recenzji.
Dziękujemy firmie PLAION za dostarczenie gry do recenzji.