capsule 616x353

Właściciel zdjęcia: RocketPunch Games

Recenzja Anomaly Collapse na Nintendo Switch 2

Anomaly Collapse to taktyczny roguelite z futrzastymi protagonistami pośrodku katastrofy. Ziemia została opanowana przez obcą cywilizację, a naszym zadaniem jest triumf wewnątrz czterech dystryktów miasta. Za grę odpowiada Chińskie RocketPunch Games, które wypuściło swój tytuł na PC w kwietniu zeszłego roku - ciesząc się do dziś bardzo pozytywnym odbiorem graczy na Steam.

O dziwo ja tę premierę doskonale pamiętam, bo już wtedy wiedziałem, że to tytuł skrojony pod Switcha. Jaki inny sprzęt miałby być przyjazny ciągłym powtórką i powolnej metaprogresji? Szczególnie że nikt tu zręczności od nikogo nie wymaga, a całość toczy się w klasycznym systemie turowym.
Właściwą rozgrywkę rozpoczynamy od wyboru lidera, do którego szybko dołączy losowa dwójka z już odblokowanych śmiałków (łącznie jest ich ośmiu). Wewnątrz dystryktu odwiedzamy kolejne dzielnice/punkty na mapie, które najczęściej wskazują na walkę, ale mogą zawierać inne fundamenty każdego roguelite’a, jak sklep, szpital, czy jakieś generowane przez grę wydarzenie. Wygrana walka daję XPa oraz anomalie, za którymi kryją się umiejętności aktywne i pasywne dla naszych żołnierzy - wybór z listy, jak w deckbuilderach. Gdy nasz licznik śledztwa dobije do 100%, na mapie pojawi się boss, który umożliwi przejście do następnego etapu. 

Walki rozgrywane będą na jednej płaszczyźnie. Wszyscy ustawieni w jednej, dość ciasnej linii, wymieniać będą uprzejmości bazujące na punktach akcji, które obejmują wszystkie nasze postacie z grupy. Możemy więc świadomie kogoś wstrzymać, żeby następny w kolejce mógł wykonać mocniejszy atak - jakieś podwaliny taktyki są!
20250717071741-01K0A6Y0PQN9D4TQ143X982F2M
Podejście do tak ciasnej przestrzeni budzić pewnie będzie kontrowersje, ale ma ono swój cel. Gra bardzo mocno nakłania nas, aby korzystać z ataków kooperacyjnych, które aktywowane są automatycznie przy odpowiednim ustawieniu naszych postaci. Najczęściej dochodzi do tego w momencie, gdy stoją oni na jednym kafelku. Z racji potężnej ciasnoty (wybaczcie, ale będę to powtarzał, bo faktycznie to parę pól na krzyż) nie jest tak, że dany grid jest zablokowany. Może być przez jakąś gigantyczną kreaturę, ale zazwyczaj będzie z niego korzystać kilka postaci. I to też ma swoje limity - jeśli dopuszczalna liczba (3) zostanie przekroczona, to wpłynie to na gospodarzy negatywnie.

Anomaly Collapse to notoryczna walka o pozycję, która dźwiga potężne brzemię… ciasnoty - ostrzegałem! Ta ma to do siebie, że niezwykle utrudnia widoczność i okiełznanie ekranowych wydarzeń. Potwór nachodzi na potwora, który nachodzi na naszą postać, która stoi z inną postacią, aby zaraz wiatr lub inny czynnik zewnętrzny, zepchnął na dany kafelek jeszcze jednego delikwenta. Bywa to niezwykle uciążliwe.
20250717071741-01K0A6XX2H7Z24YJVMJGSCZ41X
Szczególnie gdy siły wroga rosną nieproporcjonalnie do naszej. Tu już klasyka roguelite’ów - zapomnij żeś taktyk, bo gra tego nie przewiduje. Potrzebny tu będzie grind, który doboostuje Twoje postaci w lepsze skille startowe, a i odblokowanie nowych, lepszych anomalii też nie zaszkodzi. Nosi to znamiona typowych Azjatyckich reprezentantów tego gatunku, gdzie jeden run potrafi Ci odblokować kilkadziesiąt (!) rzeczy, a Tobie się wręcz nudzi przeklikiwanie przez kolejne “achievementy” - może przesadzam, ale chyba wszystkie tak mają. Czuć wtedy delikatne przytłoczenie tematem.

I szkoda, że akurat tak do tego podeszli twórcy, bo gra ma przyjemne fundamenty, ale na nich stoi domek z kart. Wciąż ładny, można się nim nawet pobawić, czy na niego popatrzeć, ale cały czas ze świadomością, jak chybotliwa to konstrukcja. Bardzo wrednym ciosem ze strony RocketPunch było narzucenie nam tempa pojedynków. Otóż nie możesz prowadzić walki po swojemu. Przynajmniej nie od pewnego momentu. Jeśli pojedynek trwa zbyt długo, to fabularnie dyktowane złe moce przylecą i… dorzucą swoje trzy grosze do tłoku ekranowego! Oczywiście nie oznaczają one końca gry, ale mocno Cię do niego przybliżają. Zadają mocne obrażenia, jak nie zakończysz walki. Tyle że Ty niekoniecznie masz na tyle wylevelowane postacie, żeby ją faktycznie domknąć. Może i dobrze unikasz, ale na ekran wchodzą kolejne fale kosmitów i cały czas czujesz ostrze na gardle. Uwielbiam gry taktyczne, ale takie nieustanne doskoki mają swój limit - akceptuje je okazjonalnie, w konkretnych misjach (jak w jakimś Fire Emblem), a nie co chwila (jak nie przymierzając w Marvel’s Midnight Suns)
20250717071741-01K0A6XSCSBBQM90EP28WMY0WS
Mam więc sporo żalu do Anomaly Collapse, że ta kołdra tych furrasów okazała się tak krótka. Fajnie było ich poznawać (niekoniecznie fabularnie, bo choć gadki są, to bez przesadnego zainteresowania), odkrywać nowych i łączyć w miarę łaskawości gry - bo też nie rozumiem, czemu nie mogłem stworzyć swojego trio, a musiałem godzić się z narzuconymi dwoma postaciami - ale roguelite’owe korzenie wykoleiły tę grę. Uważam, że to przyzwoita produkcja taktyczna - nic rewolucyjnego, ale sympatyczny design i przejrzyste zasady - z której rogalowa twarz robi małego uciążliwca. Takiego, który gryzie po piętach kolejnymi falami i daję odczuć, że rozwijasz się za wolno. Dobrze, że run (udany) zajmie około godziny. Wtedy łatwiej się namówić na kolejną próbę.

Dziękujemy za klucz do recenzji firmie RocketPunch Games


Plusy:

Thumb Up

Sympatyczny design

Thumb Up

Sporo anomalii (skilli) do zdobycia i wykorzystania

Thumb Up

Intrygująca koncepcja rozgrywania pojedynków na jednej płaszczyźnie…


Minusy:

Thumb Down

…co mocno utrudnia widoczność, a fala wrogów goni kolejną falę

Thumb Down

Nieproporcjonalny rozwój wyzwania do naszych postaci

6 / 10

Nasza ocena

Awatar

Niko Włodek

Postaw mi kawę na buycoffee.to


Komentarze (0)

Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz