Hercule poirot London case

Właściciel zdjęcia: Blazing Griffin

Recenzja Agatha Christie - Hercule Poirot: The London Case na Nintendo Switch

Poczynania słynnych detektywów można wymieniać bez końca. Zgaduje, że każdy z was zna jakiegoś, czy nawet ma swojego ulubieńca. Hercule Poirot, czyli fikcyjna postać wykreowana przez słynną Agathę Christie jest mi znana od wielu lat. Do dziś, gdy wpadam na obiad do rodziców, „Wąsacz” widnieje na ekranie telewizora. Idol mamy! Premiery doczekała się kolejna część przygód belgijskiego detektywa, obok której nie mogłem przejść obojętnie (matka mogłaby nie wybaczyć).

Zanim dotrzemy do tytułowego Londynu, Hercule na zlecenie Lloyd’s of London ma zapewnić transport i ochronę słynnego obrazu „Pokutująca Magdalena”. Jedno z muzeów po udanym zakupie dzieła, postanawia zorganizować wystawę, której motywem przewodnim jest religia. Początkowo wszystko idzie gładko, lecz podczas wernisażu dochodzi do kradzieży wspomnianego malowidła. 


Odpływamy!


Gracz swoje pierwsze kroki postawi na pokładzie statku. W formie prologu zaczniemy swoją pierwszą sprawę – poszukiwanie zaginionej papierośnicy. Wstęp zgrabnie przedstawił mi podstawy rozgrywki, pozwalając przesłuchać potencjalnych podejrzanych, w czym pomoże pomocnik Arthur Hastings znany z książek Agathy. Podejrzewałem, że w ramach samouczka rozwiąże swoje pierwsze śledztwo, jednak się pomyliłem. Sprawa jest bardziej skomplikowana i została wplątana w kradzież na wyspach.
rzut
Wieczór, wernisaż, kradzież. Wydawało się, że prosty schemat (przynajmniej dla mnie), lecz z każdą kolejną chwilą spędzoną w grze zmieniałem zdanie. Tytuł składa się z dziewięciu rozdziałów, które zdecydowanie utrudniały mi zadanie. Ilekroć miałem swojego potencjalnego sprawcę, przechodząc do kolejnego aktu, dowiadywałem się nowych i coraz bardziej ciekawych rzeczy. Te z kolei zbywały mnie z tropu, kierując moje przypuszczenia na kogoś innego. W wydarzeniu brało osiem osób i tyle samo razy zmieniłem swoje podejrzenia. Ogromne pochwały, bo chyba pierwszy raz gra tak namieszała mi w głowie.


Na dywanik


Głównymi czynnościami każdego detektywa jest przesłuchiwanie świadków, nie inaczej jest tutaj. Szybko po kradzieży, Hercule Poirot zostaje rzucony na głęboką wodę. Jak ryba w wodzie po zadaniu każdemu z osobna gradu pytań, otwiera dostęp do tak zwanej Mapy Umysłu. Tutaj wyświetlają się najważniejsze fakty, których dowiedzieliśmy się z rozmów.
mapa umysłu
Zakładka umożliwia połączenie owych faktów (jeśli jest to możliwe), dzięki czemu odblokujemy dostęp do nowych dialogów i istotnych informacji. Jeśli dedukcja nie jest waszą mocną stroną, po trzech nieudanych próbach „łączenia”, gra sama zasugeruje pasujące do siebie kwestie. Z czasem drzewko wskazówek urosło do takich rozmiarów, że zacząłem się gubić w zeznaniach. 

Oprócz dialogów na głównego bohatera czeka przeszukiwanie pomieszczeń muzeum, miejsc pracy podejrzanych, czy ich mieszkań. Po raz kolejny znalezione kluczowe przedmioty rzucają cień podejrzeń na kompletnie inne osoby, mieszając w naszych głowach. Mimo tylu czynników, coraz chętniej spędzałem czas przy grze, zacierając ręce na finał historii.


Sacrebleu!


Rozgrywka odbywa się w rzucie izometrycznym, co wydaje się najlepszym wyborem. Gracz jest w stanie zauważyć zdecydowanie więcej potencjalnych kluczowych przedmiotów. Graficznie gra wygląda przyzwoicie. Londyńskie ulice prezentują się dobrze, tak samo, jak pomieszczenia wewnątrz budynków. Same modele postaci mogłyby być lepiej dopracowane. Wytrzeszcz oczny panny Evelyn Warbeck daje jasno do zrozumienia, że jest czymś wiecznie zaskoczona, co też rzuca na nią cień podejrzeń.
para
Podczas rozmów zauważyłem, że usta bohaterów się ledwo ruszają, bądź w ogóle. Wygląda to komicznie. Kolejna rzecz to okna ładowania, które są niemożliwe długie. Ciężko zrozumieć czemu, bo wczytanie jednego pokoju i kilku dialogów nie powinno tyle trwać. Świetną wiadomością na pewno jest dostępny język polski, który ułatwi niejednemu rozwikłanie zagadki. Tu też są pewne niedociągnięcia w tłumaczeniu, bo brakuje polskich znaków. Odnoszenie się do kobiety na „per pan” wydaje się być nie na miejscu. Framerate czasem mnie zawiódł, ale oko szybko się przyzwyczaiło.

Zagadka rozwikłana


Mimo tego, że przygody detektywa Poirot są na mojej półce, to dopiero teraz zderzyłem się z jego przygodą. Wycieczka do Londynu i kradzież obrazu były zdecydowanie strzałem w dziesiątkę. Śledztwo pochłonęło mnie w całości. Jego zawiłość wytężyła moje szare komórki do maksimum. Dzięki zwrotom akcji każdy ze świadków był przez moment potencjalnym podejrzanym. Genialnie skonstruowane! Duża ilość ciekawych dialogów na szczęście w języku polskim (z pewnymi niedociągnięciami) na plus.
dopasowanie
Mapa Umysłu to genialny pomysł, na urozmaicenie dochodzenia i możliwość połączenia zdobytych informacji. Technicznie produkcja wypada średnio. Ładowanie poziomów trwa zdecydowanie za długo, modele niektórych postaci wyglądają komicznie, a brak mimiki na twarzy dziwnie. Mam nadzieję, że twórcy mają w zanadrzu patch Day One, bo gra na to zasługuje. Zdecydowanie sięgnę po poprzednie odsłony, London Case wyląduje u mnie na półce i czekam na zapowiedziane na październik „Murder on the Orient Expess”. Au revoir!

Dziękujemy firmie Microids za dostarczenie gry do recenzji.


Plusy:

Thumb Up

Rozbudowane dialogi

Thumb Up

Niebanalne śledztwo

Thumb Up

Mapa Umysłu

Thumb Up

Zwroty akcji

Thumb Up

Język polski


Minusy:

Thumb Down

Problemy z płynnością

Thumb Down

Długie loadingi

Thumb Down

Modele niektórych postaci

8.5 / 10

Nasza ocena

Awatar

Krzysztof Cichy



Komentarze (0)

Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz