Kocham serię Resident Evil (w Japonii znaną jako Biohazard). Towarzyszy mi ona od prawie dziewiętnastu lat, co stanowi większość mojego życia. Mam nadzieję, że będzie to robić co najmniej drugie tyle. Od czasu jej debiutu 22 marca 1996 roku powstały już dziesiątki odsłon, a jej historia jest, co najmniej zawiła. Seria rozrosła się na tyle, że same odsłony na konsolę Nintendo stanowią osobną opowieść. W tym oto artykule chciałbym pokrótce przedstawić wam perypetie każdej z gier, na wielu różnych sprzętach od Big N.
Trudne początki
Sweet Home (15 grudnia 1989 r. Famicom)
W grze dane jest nam śledzić grupkę filmowców chcących nakręcić dokument. Zostają oni jednak zamknięci i muszą przetrwać w nieprzyjaznej rezydencji, po drodze rozwiązując zagadki i szukając kluczy. Brzmi znajomo? Gra w Japonii została przyjęta bardzo pozytywnie, będąc określana jako jeden z najlepszych survival horrorów w historii. Niestety, tylko w Japonii, ponieważ nigdy nie została przetłumaczona. Przynajmniej oficjalnie, ponieważ nieoficjalnie grupka zapalonych fanów poświęciła niezliczone godziny dla ułatwienia dostępności innym. Mimo wszystkiego, co zostało powiedziane, Fujiwara nie czuł się spełniony. Czuł, że z tego konceptu można wycisnąć jeszcze więcej. Tak właśnie narodzi się Resident Evil.
Ciekawostka: Hołd temu tytułowi zostanie oddany w Resident Evil VII Biohazard, gdzie przez chwilę widzimy grupkę filmowców chcących nagrać dokument o nawiedzonym domu.
Resident Evil 2 (31 października 1999 r. Nintendo64)
Resident Evil Gaiden (14 grudnia 2001 r. GameBoyColor)
Nie ma wiele więcej o nim do powiedzenia. Jest to próba przeniesienia konwencji survival horror w dwu wymiarową przygodę z perspektywy rzutu izometrycznego. Walka przenosiła nas na osobny ekran, gdzie musieliśmy wcisnąć przycisk w odpowiednim momencie. Nie było to tak emocjonujące, jak i tak już kameralna walka z dużych odsłon. Fabuła, która nie jest wliczana do kanonu, śledziła losy Leona z drugiej odsłony, oraz Barry’ego z pierwszej. Obaj musieli przetrwać na statku opanowanym przez zombie (lata przed Revelations!). Wydarzenia te, jak i cała gra zostały w głównej mierze zapomniane, co nie dziwi przy średnim odbiorze przez krytyków. Gracze nie oczekiwali zwykłego kompromisu, a na bardziej zadowalający produkt musieli poczekać jeszcze kilka lat.
Ciekawostka: Screen poniżej przedstawia wcześniej wspomniany port pierwszej części.
Obfita era GameCube
Resident Evil (22 marca 2002 r. GameCube)
Kierujemy losami Jill (w domyśle poziom łatwy) lub Chrisem (poziom trudny), próbującymi wydostać się z rezydencji opanowanej przez zombie. Zostali tam zagonieni przez zarażone psy i zostawieni przez pilota śmigłowca na pastwę losu. Wciąż poznajemy fabułę poprzez notatki i nieliczne interakcje z postaciami. Wciąż musimy rozwiązywać proste zagadki logiczne i zdobywać przedmioty pozwalające przejść dalej. Taka sama za to nie została oprawa. W czasach szóstej generacji konsol gracze już na dobre przyzwyczaili się do pełnego 3D. Seria Resident Evil była znana z prerenderowanych teł jako otoczenia (podobnie jak inne serie Capcomu). Ale nawet i ona zaczęła iść za ówczesnymi trendami. Tutaj jednak zdecydowano się zastosować klasyczne rozwiązanie i popłaciło to po tysiąckroć. Zachwytom nie było końca. Słowa nie opiszą, jak dobrze wyglądała ta gra, na tle innych tytułów z tego samego okresu. Mógłbym rzec, iż wygląda ona lepiej niż prawie każda kolejna część aż do piątej części. Inni stwierdzą, jakoby ta oprawa była ponadczasowa.
Tak fani, jak i krytycy okrzyknęli tę część arcydziełem. Remake ten nazywano survival horrorem wszechczasów, czy też remakiem wszechczasów. Sęk w tym, że wcale nie sprzedała się zadowalająco. Wszystko to spowodowane było przez ekskluzywność zawartą przez Capcom z Nintendo.
Resident Evil 2 (14 stycznia 2003 r. GameCube), Resident Evil 3 Nemesis (23 stycznia 2003 r. GameCube)
Wspominałem już o tym, że Capcom był znany z wydawania wszystkiego na wszystko. Generuje to większy zysk, nie ma co doszukiwać się ideałów. Wszystko miało się zmienić na początku nowego tysiąclecia. Nie tylko Shinji Mikami zadeklarował się, że od teraz wszystkie nowe części Resident Evil pojawiać się będą ekskluzywnie na konsolach Nintendo. Cały Capcom dołączył się do umowy, przydzielając znanych twórców jak Goichi Suda czy Hideki Kamiya do stworzenia kolejnych gier na wyłączność. Przyczyniło się to do tego, że musiały powstać kolejne porty, czyli nieobecne na GameCube Resident Evil 2 i 3.
Dzięki mocy nowej generacji gry te wyglądały lepiej, niż ktokolwiek mógłby się spodziewać. Tła stały się bardzo wyraźne, modele postaci ostre a scenki były wyrenderowane w wyższej rozdzielczości niż było to konieczne. Powstaje tu pytanie… kogo to miało obchodzić? Gracze zachłysnęli się potęgą nowych konsol, dopiero co powstały remake był fenomenem. Powrót do gier z PSOne zwyczajnie odrzucał. Najlepiej świadczy o tym fakt, że te wersje klasycznych gier z serii na aukcjach są obecnie białymi krukami za setki złotych. Zainteresowanie więc nie mogło być zbyt wielkie.
Resident Evil Zero (12 listopada 2002r. GameCube)
Fabuła także odstawała lekko od reszty, gdyż mieliśmy do czynienia z wydarzeniami rzucającymi nowe światło na wydarzenia z oryginału (co chwilami stwarzało sprzeczności). Mieliśmy także… śpiewaka operowego rządzącego pijawkami jako antagonistę. Oprawa była śliczna, lecz podobnie jak w sytuacji remake'a, gra się sprzedała słabo. Sprzedała się nawet gorzej, była też słabiej przyjęta przez krytyków. Przy takim natężeniu nowych gier, będących stosunkowo podobnymi, nie trudno o zmęczenie materiału. Gracze mieli powoli dość tego samego, udziwnienia rozgrywki nie pomogły, a na horyzoncie od jakiegoś czasu było słychać o pełnoprawnej czwórce. Żeby tylko wiedziano, jakie trzęsienie ziemi ona wywoła.
Ciekawostka: Resident Evil Zero pierwotnie miało powstać na Nintendo 64, po latach wyciekł nawet wczesny build. Zaniechano tego pomysłu, gdy konsola zaczynała wymagać coraz więcej kompromisów. Poniżej screen z wycieku:
Resident Evil Code: Veronica X (7 sierpnia 2003 r. GameCube)
Resident Evil 4 (11 stycznia 2005 r. GameCube)
Rozgrywka odmieniła się o 180 stopni. Zamiast powolnego horroru, oddano w nasze ręce zróżnicowaną grę akcji, która przez następne lata będzie inspirowała cały gatunek. Leon, hiszpańska wioska, ratowanie córki prezydenta, ganados zamiast zombie. Wszystko to przeszło do historii. Można dyskutować o tym, czy oprawa była lepsza, czy gorsza od tej prerenderowanej. Ważne, że prezentowała się okazale. Shinji Mikami chciał już odpocząć od serii, jednak to on lata wcześniej dał słowo o ekskluzywności. Capcom widząc swój największy hit w dziejach, nie miał zamiaru zostawiać go na umierającej konsoli. Mikami powiedział nawet, że rozpruje sobie brzuch (wcale nie powiedział o odcięciu głowy), jeśli Resident Evil 4 nie pozostanie ekskluzywne. Nie zostało. Stosunki Mikamiego i Capcomu się pogorszyły, a on sam już nigdy nie wróci do serii. Inny problem stanowił fakt, iż kilka miesięcy młodsza wersja PS2 miała w sobie o wiele więcej zawartości.
Resident Evil: Deadly Silence (7 stycznia 2006 r. Nintendo DS)
Resident Evil: 10th Anniversary Collection (24 października 2006 r. GameCube)
Osobliwa era Nintendo Wii
Resident Evil: The Umbrella Chronicles (13 listopada 2007 r. Wii)
Resident Evil 4: Wii Edition (31 maja 2007 r. Wii)
Resident Evil Archives: Resident Evil Zero (10 lipca 2008 r. WII), Resident Evil (25 grudnia 2008 r. Wii)
Resident Evil: The Darkside Chronicles (17 listopada 2009 r. Wii)
Współczesność
Resident Evil: The Mercenaries 3D (2 czerwca 2011r. 3DS)
Resident Evil: Revelations (26 stycznia 2012 r. 3DS)
Grą zajmował się zespół odpowiedzialny wcześniej za część piątą. Stworzyli oni pełnoprawną grę, ze świetną oprawą. Wykorzystywała możliwości konsolki i na spokojnie mogłaby być robiona pod duże konsole. Dlatego też, po dobrych recenzjach, tytuł zaczął być powoli portowany na każdy szanujący się sprzęt. Jest jednak spora różnica. Gdzie GameCube został zostawiony na lodzie z najgorszą wersją Resident Evil 4, tak Revelations na 3DS nadal jest na tyle unikalne, że po dziś dzień warto sięgnąć po tę wersję.
Ciekawostka: Wersja pudełkowa zawierała błąd ortograficzny w tytule.
Resident Evil Revelations Collection (28 listopada 2017 r. Switch)
Ciekawostka: Małym zadośćuczynieniem za późne pojawienie się Revelations 2 na konsolach Nintendo była ekskluzywna mini gierka stylizowana na Ghost n’ Goblins
Resident Evil VII: Biohazard (24 maja 2018 r. Switch)
Resident Evil Origins Collection (21 maja 2019 r. Switch)
Seria przez te lata całkowicie zmieniła kierunek, fani stęsknili się za starą formułą. Kiedy więc gdy doszło do powrotu klasyków, z automatu stały się hitem. W ten oto sposób historia zatoczyła koło i obie części pojawiły się na Nintendo Switch. Co można tu dodać? Jeśli znacie już te gry, to są tak samo dobre, bądź tak samo przereklamowane, jak kiedyś. Wersja HD pokazuje jednak, iż oprawa w tych grach jest iście ponadczasowa.
Resident Evil 4 (21 maj 2019r. Switch)/Resident Evil 5 (29 października 2019 r. Switch)/Resident Evil 6 (29 paździenika 2019 r. Switch)
Wraz z napływem remasterów drugiej trylogii, można to wreszcie stwierdzić. Większość najważniejszych części Resident Evil wylądowało na konsole Nintendo. Wraz z kolejnym remasterem Resident Evil 4, mamy tu do czynienia z satysfakcjonującymi portami bardzo dobrej części piątej oraz kontrowersyjnej części szóstej. Można to uznać za potwierdzenie faktu, iż Switch jest miejscem dla wszystkich gier, dzięki czemu fani Nintendo wreszcie mogą nadrobić wszelkie zaległości.
Co przyniesie przyszłość?
Nintendo Switch nigdy nie starało się tworzyć technologicznie potężnych maszyn, jednak fanom to nie przeszkadza. Czy doczekamy się Resident Evil Village w chmurze? A może plotki o Outrage, rzekomym Revelations 3 okażą się prawdą? Cokolwiek by to nie było, wielbiciele Nintendo mogą być pewni, że Capcom nie zostawi ich z niczym.