swbcc

Właściciel zdjęcia: Aspyr

Recenzja Star Wars: Battlefront Classic Collection na Nintendo Switch

Kto lepiej mógłby zrecenzować grę na licencji Star Wars, jak nie gość, który nie lubi nawet oryginalnej trylogii? Oglądałem wszystkie, wychowywałem się w latach, gdzie hype na miecze świetlne był wciąż szalenie wysoki, ale nigdy nie czułem do marki niczego szczególnego. Wróciłem do epizodów 4-6 jako bardziej świadomy konsument i pożeracz filmów (około 6000 świadomie ocenionych), ale wciąż nic. Wybaczcie, te historyjki są nie dla mnie. Ciepło zaś wspominam kilka gier. Rogue Squadron był mocno ogrywany na moim Nintendo 64, a na PC-cie podobało mi się Republic Commando.

Z Battlefrontem kontaktu nie miałem, kiedy oryginalnie wychodził (2004-2005), ale dla wszystkich spóźnionych Switch zawsze przyjdzie z pomocą. Sporo tu ostatnio klasyki, z którą parametry konsoli Nintendo nie mają żadnego problemu. W zestawie Battlefront Classic Collection znajdziemy dwie produkcje, a całość dostępna jest na eShopie od 14 marca 2024 roku.
2024031614085200 s

Dawno temu była sobie strzelanka


Battlefronty to przede wszystkim gry nastawione na multiplayer. Znajdziecie tu kampanię dla pojedynczego gracza, ale nawet ona ma feeling rozgrywki sieciowej - szczególnie pierwsze odsłona. Mamy wielkie bitwy w kosmicznych klimatach, które kiedyś zachwycały skalą, a dziś mierzą w nostalgię.

Z racji, że obie części nie dzieli zbyt wiele czasu, to i graficznie są one do siebie zbliżone. Nowe wersje zostały uzbrojone zaledwie w podrasowane tekstury (zakładam, że przez AI), co niekoniecznie spodoba się większości, ale Switch odetchnie z ulgą, że nie musi biec spocony za resztą w 20 klatkach na sekundę. Działa to bez najmniejszego zarzutu.
2024031613415900 s
Oczywiście należy wziąć pod uwagę leciwy wiek gier i ich archaiczne mechaniki. Trudno to zestawiać z nowymi produkcjami (nawet tymi ze Switcha). Czuć aromat drewna. Postaci poruszają się dość pokracznie, feelingowi strzelania bliżej do bezpłciowości, a konsolowy i przydatny auto aim tylko mu umniejsza. Nie jest to jakiś wielki problem produkcji, można się tym sympatycznie pobawić, ale wrażliwsi powinni mieć na uwadze, z czym mają do czynienia.
2024031613502400 s
Na pewno warto podkreślić fakt, jak dwójka rozwija wszystkie założenia oryginału. Widać, że twórcy nabrali wiatru w żagle. Kiedy jedynka jest dość wtórną strzelanką, tak kontynuacja poszerza wszystkie aspekty o Gwiezdno Wojenne niezbędniki pokroju misji powietrznych czy walki na miecze świetlne. Pod kątem kampanii dla pojedynczego gracza jest to skok we właściwym kierunku. Przeszliśmy z patrzenia na licznik potrzebnych wrogów do ubicia, do realnych celów. Wciąż opartych na zabijaniu wszystkiego, ale w przystępniejszej formie. Od “wybij wszystkich”, do “wybij wszystkich, ale niech to będzie czymś podyktowane”. Przynajmniej starali się przykryć swoje multiplayerowe nastawienie.
2024031614121900 s

Galaktyka wielka, ludzi niewielu 


Oczywiście każda z kampanii, to zabawa na parę godzin. Trudno byłoby na ich barkach sprzedać całą grę (szczególnie w tej cenie - 140 zł). Esencja tkwi w rozgrywce wieloosobowej, która… ma swoje problemy. Na Steam roi się od negatywnych ocen za sprawą znikomej liczby serwerów, a co za tym idzie dostępności. Na Switchu serwery nie są największym problemem. Nie ma ich wiele, to prawda, ale mają wspólną cechę świecenia pustkami, co już boli trochę bardziej.

Udało się połączyć i nawiązać jakąś rywalizację, choć to ostatnie jest mocno naciąganym stwierdzeniem. Serwer potrafił się przywiesić przy respawnie i miewał lagi, które potrafiły zepsuć orientację w terenie. Sporo się działo, było dynamicznie, ale nie szło to w parze z frajdą.
2024031614012600 s
Bez tego wypada mocno zakwestionować sens tej kolekcji. Opinie sprzed premiery, kiedy jeszcze nikt nie liczył na rywalizację online, są względnie pozytywne. Dostajemy powrót do przeszłości, który ucieszy przede wszystkim fanów samych Star Warsów. Tu się zgadzam. Nawet mimo niechęci do marki, to dało się wyczuć przyzwoite fundamenty. Skostniałe, wiekowe, ale sympatyczne. I nie mówię tego wyciągając rękę do regularnie obijanego tytułu. Byłbym pierwszy, żeby kopać tego leżącego. Znam siebie i umiem określić frajdę czerpaną z gry. Tyle że wszystko to jest zakopane pod projektem wypuszczonym stanowczo za szybko, po kasę i przy jak najmniejszym nakładzie sił. Taki korporacyjny skok do stęsknionego portfela, który prawdopodobnie teraz dopiero będzie naprawiany.

Dziękujemy firmie Sandbox Strategies za dostarczenie gry do recenzji.


Plusy:

Thumb Up

Skostniały, wiekowy, ale wciąż sympatyczny gameplay

Thumb Up

Mnogość postaci z uniwersum do zabawy

Thumb Up

Każda próba przeniesienia klasyki na Switcha zasługuje na mój mały kciuk w górę…


Minusy:

Thumb Down

…choć w wielu miejscach czuć minimalny nakład pracy

Thumb Down

Solowe kampanie są krótkie, prostackie i ugną się pod oczekiwaniami graczy za tę cenę (Wiem, że to nie na tym ta gra stoi…)

Thumb Down

Multiplayer świeci pustkami i potrafi się przywieszać (...ale przez to wypada solową rozgrywkę wziąć pod uwagę)

6 / 10

Nasza ocena

Awatar

Niko Włodek



Komentarze (0)

Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz