Passing By - A Tailwind Journey to ciekawa mieszanka gry platformowej, logicznej i survivalowej, o bardzo oryginalnej i kolorowej oprawie. Premierę na naszym pstryczku miała 12 marca.
Jako Curly żyjemy sobie na naszej maleńkiej, latającej wyspie, aż pewnego dnia przybija do niej statek powietrzny. Poznajemy listonosza, który przechodzi na emeryturę, ale wręcza nam swój ostatni list. Szkopuł w tym, że nie posiada on adresata. Po ekspresowym szkoleniu i mianowaniu na listonosza wskakujemy na statek i ruszamy w podróż ku nieznanemu.
Mechanika gry
Cała zabawa polega na lataniu balonem od wysepki do wysepki i eksploracji. Znajdziemy tam jedzenie, wodę, skarby, czy przedmioty zmieniające wygląd naszego statku. Napotkamy również bohaterów niezależnych, którym będziemy pomagać.
Mechanika jest całkiem prosta. To raptem kilka przycisków. Sterowanie samym balonem stoi na minimalnie wyższym poziomie. Musimy zwrócić uwagę na ustawienie żagla czy płomienia. Odpowiadają one za naszą prędkość w poziomie (możemy lecieć tylko w prawą stronę ekranu) oraz przemieszczanie się w pionie. Dodatkowo możemy użyć lunety, aby podejrzeć, co nas czeka na okolicznych wyspach. Gdy już którąś wybierzemy, musimy zarzucić kotwicę. Jednak tutaj mała uwaga - do ominiętych wysp, nie możemy wrócić, więc warto zaplanować swoją podróż.
Cały obraz można przybliżać i oddalać z użyciem ZR i ZL, co było bardzo przydatne. Na statku znajdziemy swoją koję, która jest również miejscem zapisu gry. Nasz Curly posiada 4 paski, na które musimy zwracać uwagę. Jest to zdrowie, głód, pragnienie, oraz pasek temperatury. Oczywiście podczas nurkowania, dochodzi jeszcze pasek tlenu. Podczas podróży trafimy w różne miejsca. Może to być wyspa z zepsutą latarnią, gdzie rozbił się inny statek, a naszym zadaniem jest zebranie rozrzuconych części. Musimy tam zanurkować pod wodą, aby dostać się do innej części i znaleźć kolejny potrzebny element (a także zatopiony przedmiot kolekcjonerski). Inna wyspa (w kształcie serca) jest rozdarta. Mieszkają tam dwie matki, które się pokłóciły, a ich syn uciekł do wnętrza wyspy. Konstruuje tam urządzenie, które ma scalić wyspę, a chłopiec ma nadzieję, że tym samym pogodzi obie kobiety. Niektóre wyspy są niewielkie (do zwiedzenia w ciągu 45 sekund) i znajdziemy tam tylko jedzenie i wodę.
Passing By - A Tailwind Journey kosztuje 40 złotych, choć dostępna była w przecenie za 36 zł.
Audio i Grafika
Gra cechuje się oryginalną grafiką składającą się z wielu figur płaskich. Określa się to mianem low-poly, czyli siatki z niewielką liczbą obiektów. Nie zmienia to faktu, że otaczający nasz świat jest kolorowy. Wygląda to niepowtarzalnie i bardzo dobrze! Bohaterowie wyglądają, jakby byli stworzeni z papieru, co tylko umacnia wyjątkowy klimat tej produkcji. Minusem jest mały ekran konsoli, na którym za wiele nie widać. Zdecydowanie lepszym rozwiązaniem jest skorzystanie z docka i telewizora.
Rozgrywka i podsumowanie
Dla mnie Passing By - A Tailwind Journey było przyjemną przygodą w stylu cozy. Dostałem w niej przyjemne łamigłówki oraz elementy platformowe. Wstęp był mało przekonujący i zrobiony po najmniejszej linii oporu, potem już szło wszystko płynnie. Bo jak to przecież brzmi? Pojawia się u mnie listonosz, oddaje bez żalu swoje tobołki i mówi „rób dalej moją robotę”?!
Minusem była moja nieuwaga. Gdy oddalałem obraz podczas lotu balonem, Curly była słabo widoczna na statku. Parę razy udało mi się w ten sposób zaliczyć lot pionowy w dół (bez spadochronu!). Tak samo niebezpieczne są skraje odwiedzanych wysp. Wydaje mi się, że akurat tutaj jakieś zabezpieczenie mogłoby zostać wprowadzone… Graficznie gra wywarła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Cały świat, wyglądający jakby był stworzony z małych, papierowych trójkątów i rombów, jest niesamowicie przyjemny w odbiorze. Miałem pewne trudności ze sterowaniem. Moim zdaniem nie było ono tak intuicyjne jak powinno. Wielokrotnie, zamiast wybrać coś z ekwipunku, zamykałem okno.
W najprostszych słowach Passing by to... dobra gra. Na plus przemawia oprawa, klimat oraz cena. Minusem może być momentami dziwne sterowanie, ale nie jest to trudność przekreślająca ją w pełni. Za kwotę 40 złotych, kupiłbym z samej ciekawości.
Dziękujemy firmie Plug in Digital za dostarczenie gry do recenzji.