Neon-Blood-key-art

Właściciel zdjęcia: ChaoticBrain Studios

Recenzja Neon Blood na Nintendo Switch

Neon Blood od ChaoticBrain Studios to mieszanka gatunków, która czarowała klimatem i stylem artystycznym. Fabularnie zostaniemy przeniesieni do roku 2053, gdzie w cyberpunkowym mieście przyszłości dochodzi do serii morderstw. Jako detektyw Axel McCoin spróbujemy pomóc w rozwikłaniu tajemnicy i odzyskaniu swej utraconej pamięci. 

Axel najlepsze dni ma już dawno za sobą. Dziś jest cieniem dawnego policjanta, włóczącym się bez sprawnie działających wszczepów. Wszystko przez używki, które wielu sprowadziły na ścieżkę szaleństwa. Naszemu protagoniście wróży się podobną przyszłość, jednak zaangażowanie w sprawę może pomóc oczyścić organizm i przy okazji połączyć zapomniane fakty.
2024112916362600 s
Gameplay dzieli się na kilka elementów, jednak to właśnie historia pozostanie zawsze na szczycie listy priorytetów. Blade Runnerowski klimat i ciekawy pixel art są zdecydowanie tą najbardziej wyróżniającą się częścią Neon Blood, co może podpowiadać, w jak przeciętnym stanie zastaniemy tu całą resztę. 

Nawet trudno byłoby tę grę wrzucić do jakiegoś worka. O ile w wielu przypadkach robiłoby to za gigantyczny plus i dowód odwagi deweloperów, tu jest to świadectwo zlepka przeciętności. W największym stopniu jest to przygodówka. Bynajmniej nie point & click, gdzie przeszukujesz pixele w poszukiwaniu przydatnych przedmiotów, a prowadzący nas za rączkę symulator chodzenia w 2,5D. Każde miejsce zbrodni to po prostu odklikiwanie żmudnych obowiązków - tu rozmowa, tam skan otoczenia. Zero swobody czy przesłuchań. Masz wyznaczoną ścieżkę i czasami będziesz się musiał do niej idealnie dostosować, wybierając prawidłowe opcje dialogowe. Będziesz stał w rozkroku pomiędzy chęcią poznawczą linii fabularnej (choć też nie jest jakaś super wyjątkowa), którą podkręca ciekawy styl wizualny, a gameplayowymi flakami z olejem, odtrącającymi skutecznie od ekranu.
2024112918265200 s
Wiele z tutejszy “zadań” to zapychacze. Moim absolutnym faworytem jest włamywanie się do komputerów na posterunku, gdzie na tacy wyłożone jest nam hasło do pierwszego, a potem zaliczamy 4 sąsiednie sprzęty, bo informacje są po nich rozrzucone. Dla kogo interesującym zabiegiem było kliknięcie A przy kolejnych komputerach? Bo w tym wszystkim nie ma łamigłówki jako takiej. To po prostu odkliknięcie konieczności. Inne podążanie za smrodem potencjalnego świadka prowadzi nas do wielu śmietników, w których nic nie ma, tylko po to, żeby odkryć chłopa w ostatnim. Po co?
2024112918491300 s
Najprawdopodobniej po to, żeby wydłużyć czas gry do takiego poziomu, który będzie w miare przyzwoity dla potencjalnego kupca. A że udało się przedłużyć to do jedynie (i tak dość śmiesznych) 3 - 3,5 godzin, to macie mniej więcej obraz całości. Przerywnikiem na drodze dialogów i klikania A jest tu walka. Pojedynki w systemie turowym, które… mają jeszcze mniej sensu niż tutejsze łamigłówki. Będzie to dość bezpłciowa seria wybierania ataku i liczenia, że nasz Axel nie spudłuje. Bez levelowania i budowy postaci, to po prostu przedzieranie się przez ustawione na drodze przeszkody, które bezmózgim klikaniem i tak przeskoczysz. Bez pomysłu, bez wymagań, a na koniec z Quick Time Eventami - paradoksalnie dodającymi temu wszystkiemu nieco życia.
2024112920560600 s
Jeśli jednak mowa o przeszkodach, to pstryczek w nos należy się też dla designu poziomów, który bardzo często przyblokuje nam postać podczas chodzenia. W zasadzie jedyna naprawdę ciekawa rzecz tej gry ma swoje mroczniejsze strony. Obiecuję - zablokujecie się wielokrotnie, bo z takim zestawem płaskiego otoczenia, to 2,5D zwyczajnie nie może się w pełni polubić. Wąskie korytarze są tu gorsze od przeciwników w walkach!
2024112917050600 s
Neon Blood okazało się wydmuszką. Niby fajnie opakowaną, z całkiem przyjemnym światem i protagonistą (bo już nie chce leżącego kopać), ale oferującą gameplay na poziomie visual novelki. Bardzo mało angażujący, a czasami wręcz odpychający. I to pierwsze bym pewnie mógł sobie jakoś wytłumaczyć, ale z tym drugim już nie wygrasz. Bądź jak Axel McCoin - zapomnij.

Dziękujemy za klucz do recenzji firmie Mark Allen PR 


Plusy:

Thumb Up

Blade Runnerowski klimat i chęć poznawcza zepsutego świata przyszłości

Thumb Up

Historia może nie jest żadnym objawieniem, ale wystarczająco nakręca do dalszych kroków

Thumb Up

Pixelart


Minusy:

Thumb Down

Bolesna liniowość gameplayowa, gdzie kolejne puzzle sprawiają wrażenie wrzuconych na siłę

Thumb Down

Walka pozbawiona jakiegokolwiek pomysłu - poza tym, że mają być tury

Thumb Down

Nieustanne blokowanie się postaci w wąskich korytarzach jako defekt przyjętego tu stylu artystycznego

Thumb Down

Sztuczne wydłużanie i tak bardzo krótkiej całości

5.5 / 10

Nasza ocena

Awatar

Niko Włodek



Komentarze (0)

Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz