Marvel-vs-Capcom-Fighting-Collection-Arcade-Classics 2024 06-18-24 016

Właściciel zdjęcia: Capcom

Recenzja Marvel vs. Capcom Fighting Collection na Nintendo Switch

Capcom przeżywa fajne lata. Jak nie zrobią remake’u swojego hitu sprzed lat, którym zachwyca się większość, to zapakują wszystkie gry ze strychu w jedną paczkę i… zachwycą większość? Wszystko na to wskazuje, bo sama zapowiedź klasycznych bijatyk krzyżujących X-Menów/Marvela z bohaterami gier firmy, wywołała sporo radości. Nas przywita wiadomość, że zmiany w gameplayu są ograniczone do minimum i czego można chcieć więcej? Kompilacja przypominająca wcześniejsze pakiety studia, jak Capcom Beat’em Up Collection czy Capcom Fighting Collection, trafiła na wszystkie sprzęty 12 września 2024 roku.
Marvel vs Capcom Fighting Collection Arcade Classics - X-Men Children of the Atom Screenshot

Więcej tego samego


Jeśli jesteś dostatecznie stary, to wiele z gier tu załączonych doskonale znasz z salonów arcade. Pożerały one tonę żetonów, kusząc postaciami znanymi z kreskówek i komiksów. Pamiętam jak samo pogranie Wolverinem czy Spider-Manem bawiło w latach 90’, nawet jeśli jakiś starszy typ cię poskładał jak origami w kilkanaście sekund.

W zestawie znajduje się 7 tytułów. 6 klasycznych bijatyk oraz jeden zagubiony beat’em up:

-         The Punisher (1994)
-         X-Men: Children of the Atom (1995)
-         Marvel Super Heroes (1995)
-         X-Men vs. Street Fighter (1996)
-         Marvel Super Heroes vs. Street Fighter (1997)
-         Marvel vs. Capcom: Clash of Super Heroes (1998)
-         Marvel vs. Capcom 2: New Age of Heroes (2000)

Wszystkie gry święciły największe triumfy w salonach arcade i to właśnie te wersje (do wyboru japońska i amerykańska) mamy do ogrania.

Na pierwszy rzut oka razi jedno - zbliżone daty premiery. Rozumiem wielką nostalgię do tych tytułów, ale trudno mówić o rewolucji przechodząc je w chronologicznie. Każdy był jedynie małym krokiem naprzód i bardzo łatwo je zestawić parami.
Marvel vs Capcom Fighting Collection Arcade Classics - Marvel Super Heroes Screenshot

Children of the Atom/Marvel Super Heroes


Jeśli okiełznałeś Children of the Atom, to z podniesionym czołem wjedziesz w Marvel Super Heroes. Moim zdaniem pierwsza gra z zestawu bijatyk może być tą najtrudniejszą w odbiorze. Nawet nie chodzi o to, że z natury będzie najbardziej archaiczną, a jest po prostu nastawiona na totalne zniszczenie gracza. Kradzież jego żetonów i odesłanie po kolejne. Dawno nie zderzyłem się z taką ścianą, gdzie nawet nikt nie powiedział dzień dobry (zazwyczaj pierwsi wrogowie to kukły), tylko tłukł jak Lewis Gołotę w 1997. Zrozumiesz szybko jedno - blok to Twój najwierniejszy przyjaciel i będzie nim przez większość tych gier.

Blokowanie jest oczywiście ukryte pod odchyleniem analoga do tyłu, gdzie należy podkreślić jego responsywność. Z racji, że zostało ustanowione jako to szalenie ważne, to praktycznie możemy z niego skorzystać w każdym momencie, nawet podczas skoku. Wszystko zależy od naszego timingu i od oszczędzenia kontrolera, kiedy Magneto zacznie używać bardzo tanich sztuczek, żeby skutecznie wybić nam z głowy napisy końcowe. Wybaczcie mały spoiler, ale to gra z 1995 i… kogo spodziewałeś się na końcu X-Menów?! Gra zdecydowanie na plus, pomimo bardzo skromnego rosteru postaci. 10 podstawowych fighterów i kilku niewidocznych na ekranie wyboru. Podpowiem - zazwyczaj Ci ukryci są mocniejsi i można ich nazwać swoistym easy modem #Juggernautniszczy
Marvel vs. Capcom Fighting Collection Arcade Classics - Display Filter Screenshot
Marvel Super Heroes działa według podobnych reguł, które zapoczątkował pierwowzór. A że była to jedna z pierwszych gier, która spopularyzowała super skoki i super comba, to tutaj pozostało im nieznacznie podłubać i wycisnąć coś więcej. Postawiono na bardzo bliskie dzisiejszym fanom MCU kamienie nieskończoności, które… są dość słabym dodatkiem. Dają nam kilkusekundowe możliwości i szarpiemy się o nie z przeciwnikiem na przestrzeni całej walki. Jest to dodatek, którym można sobie nie zaprzątać głowy i prowadzić pojedynek wg klasycznych reguł, ale nie przestanie on nigdy istnieć. Kamienie błąkają się po ekranie i jeśli bym miał taką opcję, to bym z nich zrezygnował. Dość powiedzieć, że już nie wrócą w tej kompilacji.

A że występują tu kamienie nieskończoności, to i Thanos się odnalazł jako jedna z postaci dodatkowych. Niestety, tych głównych wciąż pozostaje 10, choć lista została nieco zmodyfikowana pod Marvela i oferuje Kapitana Amerykę, Iron Mana czy Spider-Mana. Najzabawniejszym dodatkiem pozostanie ukryta Anita. Pozwolę wam podejrzeć ją samemu, bo jest ona swoistą zapowiedzią tego, jak ewoluują różnice gabarytów w tej serii.


X-Men/Marvel Super Heroes vs. Street Fighter


A jeśli o gabarytach mowa, to kolejne dwie części tonują nieco wielkość oglądanych postaci, co wpływa na samo prowadzenie walki. Niewykluczone, że najbezpieczniej będzie wam zacząć od tych gier, bo wmieszanie we wszystko doskonale znanych Ryu, Kena i reszty ferajny ze Street Fightera sprawi, że tempo nieco zwolni i łatwiej będzie ogarnąć całość.
Marvel vs. Capcom Fighting Collection Arcade Classics - X-Men vs. Street Fighter Screenshot
Wyraźnie wolniejsza, ale i doskonale przeze mnie pamiętana produkcja, która zachwyci ostatnim bossem, tylko po to, żeby wykorzystać DOKŁADNIE TEN SAM MODEL jeszcze kilkukrotnie. Rozumiem, że zrobiło to taką robotę w X-Men vs. Street Fighter, ale smutno się powielało schemat przy kolejnym Marvelu i jego reskin jeszcze później. Widocznie jak wpadli na coś dobrego, to trzeba było doić.

Najważniejszą zmienną jest wkroczenie na ścieżkę walki Tag Teamowej. Pozwolono nam wybrać dwóch ulubieńców i stworzyć z nich ekipę. System zamiany w trakcie walki jest prosty, a całość nabiera zgrabnego tempa, z którego nigdy nie rezygnuje. Nie ma rund - jest jedna walka. Ty masz po prostu dwa paski życia po drugiej stronie do wyzerowania. Z perspektywy grania w wiele bijatyk, a i ogrywania całej kompilacji ciągiem - to bardzo dobry ruch. W moim odczuciu samo poruszanie postaci może zostało nieco stonowane, ale paradoksalnie przebieg walki nabrał dynamiki i przyjemnego tempa. Przeciwnik zawsze może zaskoczyć wymianą i Ty też masz tę możliwość z tyłu głowy. Cały czas coś się dzieje.

Oczywiście to musiało zwiększyć sam roster - do 16 przy X-Menach i 18 przy Marvelu. Gameplayowo są to jednak produkcje do siebie zbliżone. Szczególnie estetycznie, bo sam silnik został nieco zbalansowany i zmodyfikowany.
Marvel vs. Capcom Fighting Collection Arcade Classics - Marvel Super Heroes vs. Street Fighter Screenshot

Marvel vs. Capcom


Finalnie wylądujemy w najbardziej pożądanej porcji tego dania. W momencie, kiedy zyskało ono oficjalną nazwę, której trzyma się (z mieszanym szczęściem) do dziś. Niezmiennie walczymy w drużynach, której liczebność rośnie do trzech bohaterów w sequelu. Najnowsze elementy wprowadzają przyzwanie pomocnika z ekipy, który pojawia się z jednym uderzeniem i wycofuje poza ekran, oraz łączone ciosy specjalne. Bardzo widowiskowe, tak pod koniec ubiegłego wieku, jak i teraz. Nigdy nie wspomniałem, ale samo wykorzystanie mocy specjalnej zostało uproszczone do jednego przycisku (na przestrzeni całej kompilacji, choć zmienia położenie na padzie w tych najnowszych odsłonach). Nie wiem, na ile ucieszy to wielbicieli kręcenia półkoli, ale ułatwia całość i pozwala nieco swobodniej przejść do taktyki, a nie suchego wykuwania na pamięć kombinacji - mowa tu oczywiście o ataku po napełnieniu zawsze obecnego miernika u dołu ekranu.

Zresztą wszystkie ciosy specjalne są tu zaprezentowane w menu urokliwą plakietką, która była pewnie przyklejona do niektórych maszyn. Taki krótki manual z podstawowymi ruchami, żeby wrzucający żeton się nie pogubił. Dziś pewnie nie będzie to wam niezbędne, ale rodzi wspomnienia. Tak jak ma to robić galeria artów, stanowiąca jedyny bonus dla najbardziej ciekawskich. Sympatyczny, choć tak bardzo kroczący po utartym szlaku pozostałych Capcomowych kolekcji, że trudno nie posądzić o drogę na skrót.
Marvel vs. Capcom Fighting Collection Arcade Classics - Music Gallery
Dotąd się jednak zastanawiam, czy to MvC2, to faktycznie najlepsza gra serii. Pierwsze wrażenie było mieszane głównie przez brzydkie areny i dość niewyraźne postaci. Czuć, że to była ewolucja, ale nie wiem, czy starzeje się tak samo godnie. Mechanicznie najlepsza, najbogatsza, ot oko było lekko zawiedzione. Na wielką pochwałę na pewno zasługuje roster liczący 56 postaci, która zawsze tę gre obroni. Oprócz oczywistych gwiazd obu uniwersum dorzucono kilka świeżynek na potrzeby gry. Nawet jeśli są odrealnione jak kaktus Amingo, to zawsze miło powitać kogoś nowego (a kaktus jest spoko, serio!).

Zakładam, że to tam będzie najwięcej ludzi wyczekujących na potyczkę online. Tę możemy wybrać wedle uznania - rankingową lub casualową - i co najbardziej przydatne, zgłosić akces do kilku gier jednocześnie oraz bawić się nią w trakcie czekania. Ułatwi to pewnie proces szukania w późniejszej fazie produkcji, kiedy liczba grających spadnie. Niestety, nie przewidziano tu cross-playa, więc jesteście skazani na swój sprzęt. W przypadku Switcha to zawsze ryzykowne.
Marvel vs. Capcom Fighting Collection Arcade Classics - The Punisher Screenshot

Zbłąkany Punisher


The Punisher to najstarsza gra tej kompilacji i zapewne najmocniej odbiegająca od oczekiwań. Uwielbiam beat’em upy, ale nawet ja czułem, że on nie powinien się tu znaleźć. Z chęcią bym go powitał w jakiejś kontynuacji Beat’em Up Collection, która mam nadzieję, że jest nieunikniona - tyle dobra tam się jeszcze czai.

Sam gameplay jest dynamiczny, choć Punisher nie rozpieści młodszych fanów swoim wachlarzem ruchów. Fajnie, że często przyjdzie nam postrzelać z broni palnej, a i tych krótkodystansowych jest naprawdę sporo, ale czy to taki najlepszy beat’em up? No nie. Znajdziemy tu doskonale znane archetypy wrogów, które były standardem w gatunku za sprawą ograniczeń sprzętowych (lub lenistwa), szalenie uciążliwego ostatniego bossa, który okradłby Cię z całej wypłaty w tym 94’ i bardzo upokarzającą powtórkę bossa etapu, która przy 6 levelach łącznie po prostu nie przystoi. Tym ostatnim mnie chyba obrazili najmocniej. Tak mało ma tych wrogów Pan Castle w swoim poletku?
Marvel vs. Capcom Fighting Collection Arcade Classics - Marvel vs. Capcom Screenshot
Marvel vs. Capcom Fighting Collection to świetny zestaw dla starszych graczy i wciąż grywalna lekcja historii dla młodszych. Te gry starzeją się godnie i pozostają szalenie grywalne prawie 30 lat później. Wiadomo, że ten gatunek jest dość ograniczony i zamknięty w swojej (już niestety) niszy, ale na tym pakiecie nie przegracie. Wydaje mi się, że nawet lepiej witać je wszystkie w takiej łączonej formie, co pozwoli pogodzić się z czasami zbyt małymi różnicami. A i sama cena mogłaby być ciut niższa.

*Wykorzystane w recenzji screeny nie pochodzą z wersji Switchowej
Dziękujemy za klucz do recenzji firmie CENEGA Polska


Plusy:

Thumb Up

Bardzo godnie starzejące się bijatyki, gdzie każda pozostaje grywalna

Thumb Up

Uzależniająca dynamika w drużynowych walkach

Thumb Up

Roster Marvel vs. Capcom 2

Thumb Up

Doceniam przystępność w wykonywaniu ataków specjalnych

Thumb Up

Nie ukradnie Twoich żetonów?


Minusy:

Thumb Down

Różnice między poszczególnymi (wczesnymi) odsłonami mogą być dla niektórych zbyt nieznaczne

Thumb Down

W kwestii bonusów, choć przyjemnych, czuć drogę na skrót

Thumb Down

Detale w niektórych grach – Punisherowy reskin w puli bossów, kamienie nieskończoności

8.5 / 10

Nasza ocena

Awatar

Niko Włodek



Komentarze (0)

Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz