Naszą przygodę rozpoczynamy jako duch w miejscu znanym jako Wieczność. Nie pamiętamy, kim byliśmy, a nawet jak się nazywaliśmy. To tutaj trafiają wszystkie dusze po śmierci.
Spotykamy istotę, która chce nas wyciągnąć z tego dziwnego miejsca, jednak coś nagle ściąga nas w dół, łapiąc nas mrocznymi łańcuchami. Gdy już wylądujemy z niemałym hukiem, poznajemy grupkę innych dusz oraz ich nauczyciela i rozpoczynamy naszą powolną podróż po tej krainie pełnej niebezpieczeństw, szukając skrawków swoich wspomnień.
Produkcja od Moon Loop Games, to połączenie gry akcji oraz spokojnej zabawy nastawionej na odrobinę myślenia.
Mechanika gry
Sama idea naszej zabawy jest prosta. Wcielamy się w ducha, który chcę wkroczyć do niebios. Jednak nim to zrobi, przemierza tajemniczy świat, zbierając swoje wspomnienia. Na naszej drodze pojawią się różne lokacje, a my korzystamy z naszych umiejętności, żeby rozwiązywać zagadki.
Sterowanie jest dość proste i nie będę tu się na ten temat zbytnio rozpisywał. Biegamy i strzelamy naszą energią gałkami kontrolera. Pod B mamy ślizg, a L lub LR to wyjście z trybu opętania. I to w sumie tyle. Proste, prawda? W tej chwili pewno zapytacie “A co to ten tryb opętania?”. Otóż to najciekawszy element tej gry. Strzelając swoją energią w różne obiekty, możemy je nawiedzić, a przez różne obiekty mam tu na myśli latarnie, skały czy drzewa. Gdy tego dokonamy, otrzymujemy różne dodatkowe opcje. Przykładowo mamy możliwość „wytrząśnięcia” z gałęzi drzew przedmioty lub rozbicia zamkniętego pojemnika, żeby zyskać jego zawartość. Daje nam to dużo różnych możliwości i z ciekawością będziemy je odkrywać.
Musimy być uważni, ponieważ takich obiektów dookoła nas jest sporo i będzie kusić, żeby niektóre ominąć, biegnąc dalej ku nieznanemu. Jednak możemy w nich znaleźć cenne, a co ważniejsze, potrzebne rzeczy.Podczas naszej przygody zbieramy różne elementy takie jak fioletowe ogniki, białe kryształy czy niebieskie kwiatki. Początkowo nie wiemy do czego służą i gra trzyma nas przez jakiś czas w niepewności, budując napięcie.
Na swojej drodze poszukujemy również kolejnych gwiazd, które pomogą nam odkryć przeszłe życie naszego bohatera. Układanka stopniowo składa się w całość, a my mamy możliwość, dowiedzenia się jak tu trafiliśmy. Wykonanie tego umożliwia nam również dostanie się do kolejnych poziomów, czy rozwinąć naszą postać.
Kamera pracuje sama i to może być dla nas trudność, zwłaszcza podczas walki. W teorii podąża za naszym bohaterem, ale czasem jest przyklejona „gdzieś z boku”. Najczęściej ma to na celu wskazanie jakiegoś istotnego miejsca na naszej ścieżce, ale jednocześnie potrafi utrudnić poruszanie się czy właśnie wymianę ciosów.
W dużym skrócie cała zabawa polega na eksplorowaniu przez nas kolejnych planszy po widocznych, jasnych ścieżkach. Jeśli zejdziemy w mrok, już po chwili muzyka zwolni oraz pojawią się mroczne i krwiste oczyska, świadczące o zbliżającym się końcu. Sugeruję wtedy jak najszybciej wrócić na jasne pola. Jednak czasem będziemy zmuszeni zbadać ten mrok, aby odnaleźć poukrywane przed nami miejsca i przedmioty.
Gra kosztuje 89,99 złotych i niestety nie ma języka polskiego w żadnej formie. Gra fabułę popycha do przodu poprzez tekstowe dymki dialogowe.
Audio i Grafika
To, co widzimy to czarno-białe widoki o (w teorii) prostej, kreskowej budowie. Jednak już po chwili dostrzeżemy urzekającą grę świateł przy zapalaniu latarni czy korzystaniu z teleportów.
Muzycznie słyszymy iście jazzowe melodie i przyznaję, że brzmi to bardzo przyjemnie dla ucha i rewelacyjnie podkreśla spokojny klimat gry. Jest ona dziełem Michaela Kirbyiego Warda. Zajmuje się on produkcją muzyki do gier i pracował przy takich tytułach jak: Bosorka czy The Sepren Rogue.
Rozgrywka i podsumowanie
Hauntii zaoferowało mi połączenie produkcji przygodowej z grą akcji (ale bez przesady) oraz spokojnym tempem eksplorowania kolejnych plansz. Byłem zmuszony do przeszukiwania otoczenia i poruszania się na granicy dozwolonych obszarów z nadzieją, że znajdę oddalony obiekt, którego szukam. A czego szukałem? Tego praktycznie nigdy nie wiedziałem, do czasu aż to znalazłem.
Przyznaję również, że te niebiańskie rozbłyski, mroczne łańcuchy i cała oprawa wizualna zaciekawiły mnie od samego początku. Pojawiło się tu dużo niedopowiedzeń i pytań, na które od razu nie dostałem odpowiedzi. Na swój sposób, ekscytujące również były momenty przeskakiwania pomiędzy jasnymi obszarami w taki sposób, żeby odkryć i sprawdzić jak najwięcej mojego otoczenia, a jednocześnie nie zaznajomić się z istotami czekającymi na mnie w mroku. Gdy słyszałem zwalniającą muzykę, serce zaczynało mi bić mocniej.Oprawa audio-wizualna jest wręcz niesamowita i uważam, że to najmocniejszy element tej produkcji. W teorii to tylko czarno-białe obrazy jednak już po chwili dostrzeżemy złożoność świata i niesamowitą grę świateł. Estetyka tej gry wyryła mi się w pamięci.
Sama rozgrywka początkowo była nudna i po pierwszych 20-30 minutach musiałem zrobić sobie przerwę. Fabuła mnie nie wciągnęła tak jak powinna (w sumie w późniejszym etapie było dokładnie tak samo). Jednak gdy wróciłem do Hauntii kolejnego dnia, niedoskonałości zeszły na drugi plan, ponieważ zapierające w mojej piersi widoki zaczęły grać pierwsze skrzypce. Rozwinął się również element opętania, co bardzo mi się spodobało.Hauntii to gra opakowana w niesamowicie ładną grafikę i muzykę. Na drugim miejscu jest mechanika ze swoimi mocnymi i słabszymi stronami. Naszą rozrywką jest pochłanianie tego co widzimy oraz słyszymy, a także zaciekawić się otaczającym nas światem. I to tej grze udaje.
Dziękujemy firmie Plan of Attack za dostarczenie gry do recenzji.
Plusy:
Oprawa — To, co widzimy zapamiętamy na długo
Audio — To, co słyszymy jest równie dobre jak obraz
Opętanie — Świetny pomysł, który ciekawie urozmaica rozgrywkę