Fae Farm

Właściciel zdjęcia: Phoenix Labs

Recenzja Fae Farm na Nintendo Switch

Gry farmingowe i inne cozy budownictwo omijam szerokim łukiem. Daleko mi nawet do najpotężniejszych złodziei czasu jak Stardew Valley czy Animal Crossing. Znam je, liznąłem, wiem, co sobą oferują i jak przyjemne potrafią być w odbiorze, nawet jeśli są kompletnie nie z mojej bajki.

Wróżki też trudno by było nazwać moim pierwszym wyborem na kompana we wszelakich RPGach, więc… co może pójść nie tak przy recenzji Fae Farm? Jeśli chcecie tu dogłębnej analizy, co sadzić w swoim ogródku, jakie towary wystawiać na sprzedaż, czy jak klepać po głowie kurczaka, żeby się nie obraził - to po prostu nie tutaj. Gra trafiła na Nintendo Switch 8 sierpnia 2023 roku.


Uzależnienie pod osłoną uśmiechu sąsiada


Farmingi to podstępne gry. Wciągają Cię tymi uśmiechniętymi buźkami, relaksującą muzyką i prowadzoną w swoim tempie rozgrywką. Sprawiają wrażenie gier, w których ciężko się pogubić, w które można grać z doskoku i w krótkich sesjach. Zapewniają Ci zawsze mnogość rzeczy do zrobienia, nawet jeśli są one spiralą powtarzalnych czynności.

Po kilku miesiącach karmienia zwierzątek i sadzenia roślinek masz już wbudowane automatyzmy i poradziłbyś sobie z tym wszystkim przez sen. Najgorsze jest to poczucie, że musisz to zrobić, bo krówki, bo kurka, bo zmienia się pogoda, a na liczniku już dawno pobity rekord spędzonego czasu z grą.
bydlo
Fae Farm nie stara się wymyślać koła na nowo. Jeśli lubujesz się w farmingach/life simach, to poczujesz się jak w kolejnym domu otrzymanym w spadku po dziadkach. Przyjdzie czas na ogarnianie posiadłości i stawianie pierwszych kroków w nowym otoczeniu. Wyrwiesz chwasty, zasadzisz rośliny, zbudujesz krzesło, złowisz rybę, a w sieć jakiegoś motyla.

Pierwsze godziny w tej grze (hucznie nazwane rozdziałami), to właśnie ten rozwleczony tutorial. Niezbędny, choć oczywisty nawet dla tych, którzy niekoniecznie się z tym gatunkiem lubią - przypominam! Tworzenie postaci oferuje garść możliwości, która wydaje się satysfakcjonująca dla cozy gamingu.

Z czasem przyjdzie zmieniać stroje, odpicować sobie skrzydła, a liczba posiadłości może wzrosnąć, żebyś się przypadkiem nie znudził jedyną startową. Nazwiesz swój świat, swoje zwierzątka, ale zapomnij, że będzie Ci dane nazwać siebie. Dla mnie dziwne, a dla tych, którzy dysponują kretyńskim wpisem na Switchowym koncie, to i pewnie przykre. Całość stanowi dość naturalny/oczywisty zestaw aktywności. I czemu miałbyś wybrać Fae Farm? … Serio pytam. To nie jest ten moment, kiedy udzielę Wam odpowiedzi.


Mile widziana wygoda


To za co na pewno wypada pochwalić grę studia Phoenix Labs, to wygoda w prowadzeniu tych wszystkich czynności. Z angielskiego coś, co zgrabnie nazywają Quality of Life Improvements. Te detale, które poprawiają odbiór. Taki skok, choć banalny dla wszystkich innych gatunków, w farming simach niekoniecznie jest oczywisty. A powinien, bo pomaga pokonywać w szybszym tempie przestrzeń i dotarcie do celu. 

Jak na porządnego farmera przystało, do wszystkiego masz odpowiedni sprzęt. Miło widzieć ukrycie ich pod jednym przyciskiem akcji. Do czego nie podejdziesz, właściwy przyrząd zostanie użyty. Nie pomoże nam to przy łowieniu czy łapaniu w sieć owadów, bo te momenty trudno grze wyczuć, ale już ścinanie czy kopanie jest w ten system wbudowane. Super wygodne, nawet (w szczególności?) dla laika.
owady
Ta wróżkowa polewa dodaje wszystkiemu element magii. Dla wielu może być on wabikiem, a niesie ze sobą kolejne udogodnienia. Czarami potrafimy szybciej okiełznać takie czynności jak chociażby podlewanie roślin. Nie ma konieczności podchodzenia pojedynczo do każdej z nich. Wystarczy jeden czar ogarniający większe pole. Zapłacimy za takie cuda maną, ale to kolejny mile widziany dodatek.


Pomruki, chichoty i gdzie wyłącza się dźwięk


I tak jak farmingowa część jest przyjemna i łatwo będzie jej skusić do siebie wyznawców innych gier, tak samo otoczenie i mieszkańcy mnie nie porywają. To już nawet nie powinna być kwestia upodobań poszczególnych graczy, a jakiejś przyzwoitości twórców. Chciałbym dostać tu jakieś (choćby złudne) poczucie wspólnoty. Przebywania w świecie tętniącym życiem, a nie tylko oferującym zmienną pogodę i stado statystów, które do powiedzenia mają tyle, co moje barany w zagrodzie.

Te słodziaszne dźwięki wydawane przez moich rozmówców szybko mnie skręcały od środka, a jak zaczynałem czytać ich wypociny, to było jeszcze gorzej. Po godzinie czasu bezpieczniejszym rozwiązaniem było przeklikanie. Możliwości romansu też tu się znajdą, ale to element budzący raczej mój uśmiech politowania, niż chęci podboju serc. Bawi mnie system obdarowywania prezentami, gdzie dana postać chce jedną konkretną rzecz.

  • Kochanie, kupiłem Ci nową torebkę.
  • A spadaj, daj mi sera.

I nie ma, że Ty chcesz jej kwiaty, albo nowo zakupiony nawóz. Masz dać ser, jak chcesz walczyć o jej względy! Wyjątkowo prymitywna zagrywka.

Prawie tak samo, jak system walki. Wiedziałem, że będzie on mocno uproszczony, w końcu ma być cozy, ale ilekroć coś takiego widzę, to trudno uniknąć wrażenia wciskania czegoś na siłę. Wchodzisz do kopalni, schodzisz na kolejne jej levele, ale ilekroć przyjdzie wymachiwać jakimś kijem, to zaczynasz tęsknić za rozmowami z tymi prostakami na powierzchni. Jeśli już zapożyczam sobie hasła z języka angielskiego, to “less is more”. Niezdrowo łapać tyle srok za ogon w imię zapewnienia aktywności.
owady
Jest tu zatrzęsienie zadań do wykonania, na nudę trudno narzekać, choć też mógłbym się czepić ich jakości. Główna linia jest w miarę akceptowalna, ale te poboczne zadanka pokroju przynieś mi coś tam, to przecież zabawa w kuriera, która jest wyszydzana w każdym innym gatunku. W światach farmingu jest jednak w pełni akceptowalna. Ktoś powie, tak być musi, ja nazwę to lenistwem twórców. Nie szczujcie psami, ja z innego świata.

Tego się nie udało, ale…


Swoją przygodę możecie dzielić ze znajomymi, co jest świetnym dodatkiem. Do tego niezbędne wam będzie nowe konto na serwerze Phoenixów i … no, znajomi. Z tym ostatnim może problemu nie mam, ale jak dopiszemy do tego konieczność posiadania kopii Fae Farm, to lista mocno uszczupla się do 0. 

Niestety, wejście na cudzą wyspę jest tylko na zaproszenie, więc nie dane mi było spróbować kooperacji. Słyszałem jednak niepokojące wieści, że może wiązać się to z koniecznością stworzenia kolejnej postaci. Nie będzie tak pięknie, że wjedziemy na białym koniu swoją farmerską-wróżką. Pomijam ten aspekt w minusach, bo trzymam go jeszcze wśród plotek, ale wypadało uświadomić nieświadomych.
market
Kontakt zaś miałem z wersją Switchową, która przez większość czasu działa bez zarzutu. Nie jest to płynność godna tej PC-towej, ale akceptowalna na tyle, żeby się bawić bez zgrzytu. Potrzebna wam tylko akceptacja zamrożonego ekranu, do którego dochodzi dość często. To będzie chwila, moment, zdążycie mrugnąć oczami, ale uprzedzam.

Farma jak każda inna


Nie gram w te gry, mój kontakt z nimi jest incydentalny, ale jeśli bym miał już do jakiejś przysiąść, to… nie byłoby to Fae Farm. I to nie dlatego, że to zła gra. Ma swoje mankamenty, które dość wyraźnie punktowałem, ale nie czuję, żeby oferowała coś wyjątkowego. Jest wszystkim, w większości robi to poprawnie, ale magia wróżek na mnie nie oddziałuje.

Fajnie, że wiele aktywności jest upraszczanych, ale same dobrze przemyślane uproszczenia nie stworzą mi produkcji kuszącej. Dla przykładu takie Disney Dreamlight Valley, które dość szybko zniknęło z radarów i mówi się o nim rzadko, swoim zaczarowanym światem znanego studia zachęcało mnie, zbłąkaną owieczkę, o wiele mocniej. Fae Farm jest ok, trochę za drogo jak na ten segment gamingu, a świat roślinek i zwierzątek podbity moim zdaniem nie zostanie.

Dziękujemy za klucz do recenzji firmie Conquest Entertainment 


Plusy:

Thumb Up

Wygląda dostatecznie cozy

Thumb Up

Mnogość pomocnych uproszczeń w gameplayu


Minusy:

Thumb Down

Walka jest słabiutka

Thumb Down

Rozmowy z tubylcami są bardzo nijakie, a ich piski irytujące

6.5 / 10

Nasza ocena

Awatar

Niko Włodek



Komentarze (0)

Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz