Dla mnie nowy rok, póki co nie zalicza się do udanych w sferze gier. Nie było tytułu, przy którym chciałbym spędzić dłuższą chwilę. Choć do najnowszej wizji Miyazakiego pozostało jeszcze kilka miesięcy, to znalazł się tytuł na „tu i teraz”. Prawie pół roku czekałem na piąty dzień marca, w którym światło dzienne ujrzał najnowszy produkt Saber Interactive. Seria MudRunner i SnowRunner to symulatory polegające w głównej mierze na dostarczeniu ładunku z punktu „A” do punktu „B”. Istotnym elementem jest grząski teren spowalniający i jednocześnie utrudniający całą rozgrywkę.
Expeditions: A MudRunner Game będąc kolejną częścią przygód kierowcy terenowego, mocno inspiruje się starszymi braćmi. Zmian oczywiście znajdziemy tutaj niemało, no bo ileż można wałkować to samo? Główną z nich jest ograniczenie dostarczania ładunku do minimum, a skupieniu się na tytułowych ekspedycjach. Odkrycie wraku samolotu, wykrywanie dodatkowych elementów pojazdu za pomocą sonaru, czy zdobycie szczytu i punktu widokowego to kropla w morzu tutejszych wypraw. Na tę chwilę tytuł oferuje prawie 80 misji głównych i na tym nie poprzestaje. Aktywności poboczne są porozrzucane po mapie, więc zaglądanie w każdy zakamarek mapy wynagrodzi poświęcony czas.
Expeditions: A MudRunner Game będąc kolejną częścią przygód kierowcy terenowego, mocno inspiruje się starszymi braćmi. Zmian oczywiście znajdziemy tutaj niemało, no bo ileż można wałkować to samo? Główną z nich jest ograniczenie dostarczania ładunku do minimum, a skupieniu się na tytułowych ekspedycjach. Odkrycie wraku samolotu, wykrywanie dodatkowych elementów pojazdu za pomocą sonaru, czy zdobycie szczytu i punktu widokowego to kropla w morzu tutejszych wypraw. Na tę chwilę tytuł oferuje prawie 80 misji głównych i na tym nie poprzestaje. Aktywności poboczne są porozrzucane po mapie, więc zaglądanie w każdy zakamarek mapy wynagrodzi poświęcony czas.
Ale hica
Tak jak w SnowRunnerze scenerię upiększały sople i fałdy śniegu, tak tutaj słońce, kanion i suche tereny są na porządku dziennym. Pięć pierwszych ekspedycji wprowadzających ma miejsce w Małym Kolorado, które zostało przemyślanie zaprojektowane. Spory otwarty teren pokryty piachem, a to wszystko z wieloma wzniesieniami. Nie są one oczywiście nazbyt wymagające, ale wystarczyły, bym mógł poczuć furę i gameplay.
Arizona to region numer 2 nieodbiegający od terenów wcześniejszego Kolorado. Ziemia pokryta złoto-brązowym piaskiem na pierwszy rzut oka wydawała się małym wyzwaniem, lecz nic bardziej mylnego. Zdecydowanie zwiększona ilość skalnych terenów o niemałym rozmiarach utrudniała mi podróż, a i o uszkodzenie pojazdu było nietrudno. Mapa zauważalnie większa, bo oferuje 37 podstawowych ekspedycji. Jest co zwiedzać!
(Nie)Osiągalne
W symulatorach bezapelacyjnie pierwsze skrzypce gra fizyka. Nie inaczej jest tutaj. Już od pierwszych metrów przebiegu widać, że Saber sporo pracowało nad feelingiem pojazdów i tego, co jest pod kołami. Jeśli należycie do osób niecierpliwych lub oczekujecie od gry żwawej rozgrywki, to nie odnajdziecie się tutaj. Mozolne ciężarówki próbujące wdrapać się na szczyt wzgórza, omijając jednocześnie gąszcz drzew i zakupując się w pasku i błocie. Tak w skrócie opisałbym przebieg gry. Mogło to zabrzmieć jak wada, ale wcale tak nie jest, choć w późniejszym etapie jedna ekspedycja potrafi pochłonąć na blisko godzinę. Osiągnięcie celu mocno mnie satysfakcjonowało i rekompensowało poświęcony czas. Wracając do ciężkich warunków „na drogach”, twórcy wprowadzili sporo udogodnień. Najbardziej zauważalne to Podnośnik i Kotwica (ograniczona ilość). Ten pierwszy to nic innego, jak „drugie życie” – jeśli furka wyląduje na dachu, przedmiot pozwala na postawienie go z powrotem na cztery koła . Zaś ten drugi umożliwia rzucenie w niedalekim zasięgu przedmiotu, do którego jest opcja przymocowania linki wyciągarki. Proste udogodnienia, ale bardzo pomocne (zwłaszcza gdy męczymy 40 minutową wyprawę). Na tym nie koniec – i Układ Pompowania Opon się znalazł. Ten z kolei, zmniejszając ciśnienie kół, zwiększa przyczepność pojazdu na skałach/błocie, lecz nic za darmo! Ten zabieg powodował większe zużycie paliwa, więc odpalałem tylko w krytycznych momentach. Czy pomocny „ficzer”? Zdarzyło się, że mi pomógł, ale nie nazwałbym go Game Changerem.
Nie zabrakło tu również modnego ostatnimi czasy w grach drona, który w moim odczuciu jest strasznie przydatny. SnowRunner był tego pozbawiony, przez co jeździło się „ w ciemno”. Teraz dzięki niemu mogłem sporo zobaczyć z góry i przy tym obrać odpowiednią drogę (oczywiście łatwiejszą). On i lornetka także pomagały odkryć w oddali poboczne aktywności lub zrzuty pełne dobroci. Nowości zdecydowanie na plus, ale i nie brakło tego, co już dobrze znają posiadacze poprzedników – zmiana napędu, blokada dyferencjału, czy wyciągarka, czyli to, co się sprawdza od lat. Garaż Expeditions jest pełen dobroci – 19 różnych od siebie pojazdów (w tym 5 z DLC). Podzielone są one na 3 rodzaje: ciężkie, których zadaniem jest najczęściej dojechać do celu z ogromnym załadunkiem. Średnie najlepiej spisywały się w terenie, jednocześnie mając miejsce na pace na dodatkowe znalezione dobroci. No i te najmniejsze pokroju Jeepa, które na pierwszy rzut oka wydają się być świetnym wyborem (no bo zgrabne, lekkie i zwinne). Szybko się odbiłem, mając wrażenie, że są wykonane z papieru. Kiepsko wjeżdżają pod górę, a fizyka tak jakby nie działała na nie. Pojazdy blokowały się na najmniejszych kamieniach bądź nagle zsuwały się ze wzniesienia i zaczęły dachować (jakby ważyły z 15kg).
Nie zabrakło tu również modnego ostatnimi czasy w grach drona, który w moim odczuciu jest strasznie przydatny. SnowRunner był tego pozbawiony, przez co jeździło się „ w ciemno”. Teraz dzięki niemu mogłem sporo zobaczyć z góry i przy tym obrać odpowiednią drogę (oczywiście łatwiejszą). On i lornetka także pomagały odkryć w oddali poboczne aktywności lub zrzuty pełne dobroci. Nowości zdecydowanie na plus, ale i nie brakło tego, co już dobrze znają posiadacze poprzedników – zmiana napędu, blokada dyferencjału, czy wyciągarka, czyli to, co się sprawdza od lat.
Switch w drogę
Port SnowRunnera to był kawał dobrej roboty i tego, właśnie się tutaj spodziewałem. Jak wyszło? Mam mieszane uczucia. Od razu zauważyłem spore cięcia graficzne względem poprzednika, ale nadal nie uważam oprawy wizualnej za tragiczną. Niemniej posiadacze Switchowej wersji muszą sobie odmówić widoków, a tych jest tutaj multum! W kwestii płynności też jest średnio. Tryb handheld zdecydowanie ma problemy z utrzymaniem stałych 30 FPS, czego nie można powiedzieć o rozgrywce na TV. Tutaj gra śmiga świetnie, choć 60 klatek to to nie jest. Sporo czasu poświeciłem, grając również w wersję na Xbox Series X, na której (paradoksalnie) jest zauważalnie więcej problemów technicznych, niż u Czerwonych. Nie bez powodu o tym piszę, bo kolejną istotną funkcją jest Cross-Progress. W mojej opinii jest to genialna opcja, z której już kilka razy skorzystałem.
Dziękujemy firmie PLAION Polska za dostarczenie gry do recenzji.