Pamiętam pierwsze zapowiedzi Die After Sunset. Może nie wyglądało obłędnie dobrze, ale na tyle ok, bym zdziwił się na logo Nintendo przy odkryciu daty premiery. Rogalik z tego dość nietypowy jak na tutejsze standardy. Rzadko przenoszą formułę na widok TPP (tak, znam Returnal, ale jesteśmy w świecie Nintendo), serwując kolejny rzut izometryczny.
Tu było kolorowo, pociesznie, trochę zalatywało Fortnitem, jednak nade wszystko działo się tam zbyt wiele. Nie będę przedłużał - obawy były uzasadnione. Z kronikarskiego obowiązku dodam, że gra wisiała we wczesnym dostępie na PC przez jakiś czas, a debiut zalicza na wiodących konsolach 17 sierpnia 2023 roku - tj. dzisiaj, jak się wyrobimy z publikacją.
Pędzące stado Murkorosów
Zanim przejdziemy do abominacji, za jaką uważam ten port, skupmy się na samym mięsie. Nietypowość Die After Sunset nie jest związana stricte z kamerą. Przede wszystkim nie dostaniemy tu serii pokoi, przez które będziemy się dzielnie przedzierać. Wybierając jedną z dostępnych postaci, trafiamy na mapę opanowaną przez kosmitów.
Murkorosy wtargnęły na naszą planetę, a my, jako ostatnia linia obrony staramy się ich przepędzić/przetrwać. Wewnątrz danej mapy towarzyszyć nam będzie licznik. Gdy wybije godzina zero (zachód słońca?), pojawi się boss. Po jego pokonaniu możemy próbować swoich sił w kolejnej planszy lub wycofać się przyznając do porażki i zabierając jak najwięcej waluty do ulepszenia postaci.W międzyczasie przyjdzie nam wybijać pociesznych najeźdźców, biegających po plaży z gumowymi kaczkami na głowie. Czuć tu luźne podejście i formę, która mimo strzelania powinna się sprawdzić u młodszych odbiorców - przecież Fortnite też nie jest im obcy.
Żebyśmy się przesadnie nie nudzili, opcjonalnie przyjdzie nam wykonać aktywności poboczne, za które zostaniemy należycie nagrodzeni. Tak ulepszamy postać i rozbudowujemy swój “build”. Nie ma tu przesadnej różnorodności. Zazwyczaj trzeba ubić określoną liczbę stworków, która chce uciec przez portal lub po prostu coś szponci. Wchodząc na odpowiednie pole, aktywujemy takie zadanie.Model poruszania się i strzelania jest całkiem w porządku. Nie powiem, żebym czuł jakiś aromat drewna. Jak na indycze standardy jest przyjemnie, a i porównań do Fortnite pewnie nie unikną. Jest gorzej od hitu Battle Royale, żeby zaraz nastoletni fani mnie nie zaszczuli, ale przytoczenie tytułu nie jest z d… kapelusza wyjęte - inspiracja wyczuwalna nawet po screenach. Tyle że zamiast polowania na innych graczy, wybijamy kolejne fale potworów. Solowo i… nudnawo. Meta progresja jest, ale nigdy nie czułem, żeby kolejny run różnił się od poprzednich. Wręcz przeciwnie - było wtórnie. Czy to wciąż rogalik, czy po prostu wybijanie fal wrogów z jego elementami?
Śmierć na Switchu
I niby mógłbym próbować bronić tej gry. Byłoby to trudne przez jej prostotę i znikomy poziom skomplikowania, ale podjąć rękawice w teorii można zawsze. Problem w tym, że do recenzji dostałem wersję Switchową, a ta bywa bardzo uciążliwa. Przez bardzo uciążliwa mam nawet na myśli niegrywalna. Nie chodzi o utrudniania w celowaniu związane z padem, czy mierny poziom graficznych detali, a na ich nieustanne doczytywanie.Nasze pole widzenia jest tu żadne, więc może Ci się wydawać, że biegniesz w pusty teren, ale zaraz się okażę, że przed Tobą czeka kosmita. Może Ci się wydawać, że oczyściłeś jego kawałek, ale strzały wciąż lecą… skądś. Sięga to takiego absurdu, że nie miałem szans powodzenia w misji o uciekających kosmitach. One miały IŚĆ do teleportu, a na moim ekranie (w handheldzie, dodam) pojawiały się już w nim. Szczęśliwe, po drugiej stronie rzeki. Za to o tym, że misja została zakończona niepowodzeniem, poinformowany zostałem całkiem płynnie :)
Dodajmy do tego dość uciążliwe czasy wczytywania, tutorial, który tak mi wyjaśniał rzeczy, że nie otworzył drzwi i nie mogłem go przejść, a dostaniemy grę, którą wypadało archiwizować. W obecnym stanie na Switchu to katorga, która nie jest warta świeczki. Jest w tym jakiś pierwiastek zabawy, ale nawet pozbawiony tych sprzętowych problemów nie jest to tytuł pierwszego wyboru. Będzie wtórnie, będzie nijako, ale za to nie działa zbyt dobrze.
Dziękujemy za klucz do recenzji firmie PQube
Plusy:
Murkorosy są ok
Czuć w modelu poruszania się i strzelania dobre wzorce…
Minusy:
… choć przez wtórność założeń trudno z nich czerpać satysfakcję zbyt długo
Kiepski z tego rogalik oferując mało różnorodności
Nieustanne doczytywanie się terenu i przeciwników - co czyni tę grę niegrywalną na Switchu w chwili obecnej