Krzyżyk na serii postawiło Rogue Corps, które w 2019 roku zostało słabo przyjęte. Miało zwiastować powrót po 8 latach posuchy, a tylko dobiło dogorywającą markę. Konami nie ma jednak zamiaru się poddać, a w ręce graczy trafiła właśnie świeżutka Operation Galuga. Zdawało się, że tym razem obejdzie się bez przesadnego dłubania w skostniałej formule. Obiecano nam remake mocno rozbudowujący kultową jedynkę. Co może pójść nie tak?
Taki sam, a inny
Panuje przeświadczenie, że gatunek run and gun nie ma już racji bytu. Wraz z rozwojem grafiki, technologii i zalewie wszystkich strzelanek z widokami FPP i TPP, takie luźne strzelanie “od boku” nikogo nie będzie bawić. Nie zabraniam takiego myślenia, pozwalam tkwić w szponach tych wszystkich udogodnień, ale wielu starych dziadów wciąż potrafi się świetnie bawić w takim retro poletku - młodsze dziady też dadzą się namówić.
Contra: Operation Galuga miała teoretycznie proste zadanie. Odtworzyć nam feeling sprzed lat. Przymierzyć i strzelić idealnie w nuty nostalgii. Nie wiem, jak długo mierzyli do tej tarczy, ale wiem, że pocisk na pewno nie trafił tam, gdzie powinien…
Dość pokraczna wizja przeszłości
Unowocześnieniu zostało poddane sterowanie. Oferuje nam klasyczne 8 kierunkowe strzelanie i takie akceptujące każdy kąt wychylenia naszego analoga. Domyślnie postawiono na to drugie (bo przecież jesteśmy super nową grą…), które sprawdza się bardzo przeciętnie w tym środowisku. Notorycznie nasze naleciałości z dzieciństwa będą dawały się we znaki, a postać najczęściej nie będzie reagować na nasze wyobrażenie. 360 stopni zwyczajnie nie przystoi w retro run and gunie. Nie tędy droga. Potęguje to tylko zamieszanie na ekranie.
Responsywność jest dyskusyjna i bardzo często nie czułem się winny utracie życia. Na ekranie dzieje się dużo. Czasami wręcz za dużo i gdzieś ta efekciarska poprzeczka została zbyt wysoko zawieszona. Poziom trudności tej gry bywa wręcz frustrujący i sztuczny. Głównie wynika z jaskrawości kolorów i natłoku wydarzeń, które połączone z nijakim sterowaniem mogą generować coraz większą niechęć.
Przekombinowań ciąg dalszy
Każdy level został solidnie powiększony. O ile jedynkę można było ukończyć w 20 minut, tak tu około 10 zajmuje jedna misja. Wciąż niewiele, ale nie czepiam się, bo run and gun nie powinien nadużywać naszej gościnności. Taka jego prosta natura. Wielu levelom takie rozbudowanie wychodzi na dobre. O ile nie przesadzają ze skakaniem, któremu daleko do nawet przeciętnych platformówek, to nie czułem zmęczenia.
Do kosza poszły jednak misje, gdzie strzelaliśmy z trzecioosobowego widoku w ciasnych przestrzeniach. Najwidoczniej to one zostały uznane za te najbardziej przestarzałe (pewnie słusznie), ale zamiast nich wjechały… motory. I tak jak w Turtlesach najgorsze są jakieś sekcje powietrznych deskorolek, tak tutaj bez wątpienia są nimi właśnie te jeżdżone wymiany ognia. Czuć, że tanie efekciarstwo było ich jedynym założeniem, a brak pomysłu na budowę takiego poziomu poraża i nudzi niemiłosiernie. Ktoś to pisał na kolanie przed wypuszczeniem gry? Nie jestem przesadnie wrażliwy, a chyba pociekły mi łzy, jak musiałem jeden taki level powtarzać.
Zbieraj leszczu kredyty, a my opowiemy ci prostą historię o zabijaniu. To też bardzo uroczy/zbędny motyw, gdzie próbują nas zaciekawić fabułą. Budują ją naprędce, bez jakiegoś podłoża i oczekują naszego zainteresowania. Cut-scenek jest tu sporo, pogadanek jeszcze więcej, a później zdajesz sobie sprawę, że Twoja wyobraźnia w latach 90’ spisała się o wiele lepiej niż te jałowe teksty tutaj.
Why? For money!
Prawdę powiedziawszy, to musiałem sobie wmawiać, że ta Contra nie jest taka zła. Gdzieś przyświecała mi ciekawość i chęć przypomnienia sobie każdej z misji. Sprawdzenia ich wyglądu w nowej odsłonie. Bossowie czasami fajnie ewoluowali, tego nie będę im odbierał, choć nie zdziwię się, jak ta zbyt kolorowa oprawa graficzna wielu fanów skręci od środka - mi nie przeszkadzała aż tak. Przeszedłem, pomlaskałem, zapomnę, choć to ostatnie nie powinno mieć racji bytu w czymś noszącym tak ikoniczne imię.
Dziękujemy firmie Konami za dostarczenie gry do recenzji.