bupa

Właściciel zdjęcia: QUByte Interactive

Recenzja Beat’em Up Archives (QUByte) na Nintendo Switch 2

Choć beat’em upy zawsze były bliskie mojemu sercu, to ograniczenia sprzętowe młodości nie pozwalały ogrywać wszystkiego. Jak większość obijałem się w Double Dragon, Final Fight (obie możliwe do odpalenia na Switchu), wspominam Caddilaki i Dinozaury, ale gatunek ten nie ograniczał się do Capcomu i innych wielkich pozycji na licencji. Mocno podkreśla mi to Brazylijskie QUByte Interactive, które sięgnęło po mniej znane pozycje początku lat 90’. Obszar dla mnie kompletnie nieznany (jak Amiga, czy Commodore), ale chyba miłość do gatunku powinna to przezwyciężyć?

W skład zestawu wchodzą: Sword of Sodan (1990), First Samurai (1991), Second Samurai (1993), Legend (1994), Gourmet Warriors (1995), Iron Commando (1995) oraz Water Margin: The Tale of Clouds and Winds (1996)
20250715202458-01K07N8T3K3Z6NBYD7TKNWH4HJ
Ameryki nie odkryje, jak powiem, że archaizmy wylewają się z ekranu. Pozycje startowe tego zbioru potrzebują dziś nostalgicznego paliwa, żeby utrzymać naszą uwagę. Sword of Sodan nawet ogranicza nasze walki do jednej płaszczyzny, co bywa niezwykle uciążliwe. Szczególnie że większość tych gier zamyka się w zestawie kilku przycisków (nawet mniejszej niż dzisiejsze beat’em upy), co jeszcze mocniej ogranicza nasze możliwości. Takiego Sodana, choć trwa on zaledwie 30 minut, trzeba przepchnąć kolanem, bo szybko zaczyna on razić wtórnością. I oczywiście wypada trochę mu poluzować, bo ma na swoim karku ponad 30-lat (i zakładam, że znajdą się tacy, którzy świetnie wspominają ten tytuł z Amigi), ale znam starsze gry, które tę wirtualną siwiznę noszą z większą dostojnością.
20250715202458-01K07N87FR3YMP2AM83Y5TV7QX
W zasadzie kolekcja ta zaczyna nabierać rozpędu dopiero przy Legend, nawiązując już do szerzej znanych standardów. Czuć, jak technologia zaczyna galopować i jak satysfakcjonujący obraz potrafił wygenerować poczciwy SNES. Legend to zresztą jedna z ciekawszych gier, bo zaczyna implementować system obrony, gdzie tarcza szybko staje się naszym obowiązkiem, a nie jedynie optycznym dodatkiem do wystroju rycerza (jak często w beat’em upach bywa). Oczywiście już wtedy byliśmy 5 lat po genialnym (i wiecznie żywym) Golden Axe, ale na tle tutejszych poprzedników czuć było rozwój. Gdyby nie ten heroiczny i absurdalnie nienaturalny skok, gdzie nagle ociężała postać wystrzela do góry i leci w przestworzach (bo… tak kazał silnik?), to bym ten tytuł z pełną świadomością polecił nawet dzisiaj.
20250715202458-01K07N83JH6CS5X6PKHVWAKABP
Takie Iron Commando, Gourmet Warriors czy Water Margin, to już beat’em upy, które spokojnie mogłyby wyjść lekko odkurzone dzisiaj. Pierwszy z nich bywa ociężały przy korzystaniu z broni - gdzie za wszystko odpowiada jeden przycisk (to akurat naturalne) i sami dokładnie nie wiemy, czy postać wykorzysta broń palną, czy po prostu będzie bić (to już nie ;) ) - ale przy kolejnych czułem się jak w domu. Gourmet ma prześmiewczy charakter, gdzie w dobie kataklizmu każdy odżywia się czym może, co nawet okraszono jakąś marną minigierką pomiędzy etapami, w której dobierasz sobie jedzonko, ale bitewnie to znośna wymiana ciosów. Czuć jej braki w rodzajach wrogów, czy przycisku odpowiedzialnym za pozy i napinanie mięśni, który… w sumie nic poza tym nie daje.
20250715202458-01K07N8JRH1WKTQNRE2Q65YHVE
Z jednej strony uwielbiam ten gatunek, ale między tą kolekcją, a doskonale znaną od Capcomu, jest przepaść. I to taka, którą nie będą w stanie zasypać lepsze elementy tej układanki. Na pewno warto pochwalić za spójną prezentację, dodanie manuali (tworzonych od podstaw i bez sznytu oryginalnych), czy podręczny schemat przycisków. Bo choć jest ich zwykle niewiele, to każda gra ma swoją wizję i tu akurat szkoda, że QUByte nie poszło dalej i nie ujednoliciło schematu - przynajmniej, żeby skok i cios był zawsze w tym samym miejscu. To jednak czyste czepialstwo w kierunku produktu, który ma przede wszystkim nieść wspomnienia. I na pewno kuszącym tego aspektem będzie fakt, że premierowa cena zatrzymała się na uczciwym i zasadnym poziomie 40 złotych (a i promka jest -50% przez parę dni po premierze 17 lipca). Nie mówię, żeby koniecznie to brać, bo skoro sam jestem fanem, ale nie piałem z zachwytu przy połowie gier, to warto zachować dystans, ale każdy old-schoolowy gracz może być zachęcony taką próbką starych czasów.

Dziękujemy za klucz do recenzji firmie QUByte Interactive


Plusy:

Thumb Up

Przyzwoita forma podania - z przygotowanymi w tym celu manualami, przejrzystym menu i popularną opcją cofania czasu

Thumb Up

7 gier za 40 złotych to uczciwa cena - nawet jeśli są one zapomnianymi (lub nigdy nieznanymi) grami sprzed lat

Thumb Up

Kilka z tych gier mogłoby się obronić nawet dziś, gdyby zostały nieco odkurzone ze swoich archaizmów…


Minusy:

Thumb Down

…inne zaś pozostaną atrakcją tylko dla już zaznajomionych z nimi koneserów

Thumb Down

QUByte powinno dorzucić od siebie więcej i przygotować w miarę stały schemat sterowania dla każdej z gier

6.5 / 10

Nasza ocena

Awatar

Niko Włodek

Postaw mi kawę na buycoffee.to


Komentarze (2)

Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz

philipo
18.07.2025 08:01
Lubię ten gatunek i pewnie kiedyś spróbuje, ale na razie odpuszczę są lepsze nawalanki w kolejce.
korazdrzewa
18.07.2025 12:57
Co w planach do ogrania? Może mnie czymś zaskoczysz! Niko