Banchou-Tactics-Artwork-001

Właściciel zdjęcia: Itsaraamata

Recenzja Banchou Tactics na Nintendo Switch

Nowa gra spłodzona w kolaboracji dwóch japońskich firm Secret Character i Itsaraamata uderza w taki gatunek, że pomimo jej niszowości nie mogłem sobie odmówić. Banchou Tactics to - eureka! - taktyczna gra, w której walki prowadzone są w systemie turowym.

Myślą przewodnią twórców było przełożenie mangowego klimatu do pikselowej szkoły. Inspiracje czerpali z mangi Crows, River City Ransom i Final Fantasy Tactics. Gra dostępna była na PC od sierpnia zeszłego roku, a na waszych Switchach pojawić się może od 15 lutego 2024.
2024020923095600 s

Ogólniak 


Akcja została przeniesiona na tereny szkolne, gdzie od lat trwa konflikt kilku gangsterskich grup. Każda wywodzi się ze swoich licealnych murów - ogólnokształcących Sakae i Minato oraz technicznego Nakamura. Opowieść zaczyna się w momencie, gdy król jednej z nich (i tym samym największy kozak) kończy edukację, co mocno zachwiewa panującą sytuacją. Pozostali czują, że to idealny moment ataku i zaburzenia równowagi. Odmienne zdanie na ten temat może mieć nasz protagonista - zdobywający coraz większą popularność w szeregach Minato, Taiga Arashi.

Niestety, choć cały koncept jest w swej prostocie uroczy, a przeniesienie miejsca akcji na taki grunt bardzo szanuje (ileż można zabijać smoki), tak sama opowieść jest opowiadana chaotycznie. Brakuje tu niezbędnych fundamentów, które pozwolą nam lepiej rozumieć i emocjonować się całością. Wystarczyłoby intro albo krótkie wyjaśnienie tekstowe. Wrzucenie nas od samego początku w jakiś dialog, to chybiony pomysł, w którym gracz nie ma prawa wiedzieć, kto jest kim i czym są te nazwy, którymi tak wszyscy szastają. Musimy się sporo namęczyć, żeby cokolwiek wyrwać z tej opowiastki dla siebie.
2024020922094900 s
O ile stara się ona imitować mangę, przerabiając klasyczne dla niej motywy, tak na pierwszy plan wysuwa się dość komiczna warstwa tekstowa. Wszyscy tam są sztywniutcy do rozpuku. Rzucają groźne teksty, które dla dojrzalszego odbiorcy są słodkim gimnazjalnym szczekaniem. Zakładam, że nikt tu nie mierzył w walory komediowe, ale mnie każdy dialog rozkładał na łopatki. Może to być efekt spłycenia przy tłumaczeniu na angielski, ale mimo wszechobecnej tandety nie miałbym serca się czepiać tego elementu.
 

Cały czas sztywniutko 


O ile dialogów jest tu mnóstwo, filmiki odpalają się notorycznie (i nie ma możliwości ich pominięcia), tak najważniejszy element gry taktycznej, to walka. Banchou Tactics bierze podstawowy przepis na turową grę i nie mam zamiaru robić z nim czegokolwiek. To jest tak sztampowy gameplay, że trudno mi sobie wyobrazić bardziej bezpieczne lądowanie. Postać może się poruszyć, uderzyć lub użyć specjala. Rozwija się w sposób liniowy, a taktyka w walkach kończy się na tym, kto będzie silniejszy.
2024020922142200 s
Jest tu model grup krwi, który niczym w Fire Emblem pokazuje, jaka jednostka sprawdzi się lepiej przeciwko innej, ale z racji, że każdy wygląda tu podobnie i jest po prostu chłopcem w uniformie, to czasami trzeba się napocić, żeby zwracać na to uwagę. Główna taktyka to… silniejszy wygra. Oczywiście będzie tu potrzeba grindu w późniejszych fazach tytułu, co nieco uprzykrza brak opcji pominięcia obszernych dialogów. Takie quality of life improvement by się tu przydało. Gra da Ci znać, że jesteś za słaby, dopiero jak wejdziesz do danego rozdziału/walki.

Innym QoT byłoby delikatne przyspieszenie całości, bo przy tak łopatologicznej grze turowej, odechciewa się oglądać tych samych uderzeń w nieskończoność. Nie czułem tu potrzeby wykorzystywania terenu, czy faktycznego kombinowania nad przebiegiem walki, choć tereny same w sobie są na plus z racji odświeżającego miejsca akcji.
2024020923141900 s

Opieszałość 

 
Teoretycznie nie ma zbrodni, gdy przy mniejszym budżecie i braku większej promocji robisz grę z materiałów odpadowych. Banchou Tactics może polubić ktoś, kto nie ma zbyt dużych wymagań taktycznych i chce po prostu bezmyślnie zatopić się w grze, która nie będzie wymagać zbyt wiele poza odpowiednim levelem postaci. Z drugiej strony, czy przede wszystkim nie będą się ku niej skłaniać fani gatunku? Dla mnie poklikać i zapomnieć, choć bardziej chciałbym wymazać z pamięci zapętloną tu muzykę, która wygasza się i triumfalnie powraca na przestrzeni całej gry. To już wyglądało jak totalne olanie tematu przez twórców. Za to zareagowałbym jak mój agresywny Taiga Arashi, wybierając opcję “Punch”.

Dziękujemy firmie Flyhigh Works za dostarczenie gry do recenzji.


Plusy:

Thumb Up

Miejsce akcji to miłe odświeżenie

Thumb Up

Dialogi w wersji angielskiej są nieumyślnie komiczne


Minusy:

Thumb Down

Wątek fabularny nie robi nic, żeby nas zaintrygować

Thumb Down

Element taktyki kończy się na tym, kto jest silniejszy

Thumb Down

Zapętlona muzyka jest męcząca

Thumb Down

Boli brak kilku wygodnych funkcji

5 / 10

Nasza ocena

Awatar

Niko Włodek



Komentarze (0)

Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz