tchia

Właściciel zdjęcia: Awaceb

Recenzja Tchia na Nintendo Switch

Niezależne (12-osobowe) studio Awaceb, zabiera nas w podróż do świata inspirowanego Nową Kaledonią. W Tchia poznamy losy tytułowej bohaterki w trakcie niespodziewanego najazdu na dwie sąsiadujące ze sobą wyspy. Podczas tej przygody dziewczyna pozna swoje tajemne moce, którymi będzie transport duszy do okolicznych zwierząt czy przedmiotów.

Tytuł został wydany 21 marca 2023 roku, a jego port na Nintendo Switch trafił na eShop i do pudełek 27 czerwca 2024.
2024062822091000 s

Biesiada przy ognisku 


Tchia to gra przygodowa z cozy zacięciem. Doświadczenie relaksujące, niezbyt wymagające i pozornie skierowane do młodszych odbiorców. Przynajmniej na to wskazywałaby oprawa graficzna, z którą w parze nie zawsze idzie treść. Są to przypadki bardzo okazjonalne, ale zahaczymy tu o nieco poważniejsze tony, więc szukający gry stricte dla swoich pociech muszą mieć to na uwadze.

Tytuł ten ma otwarty świat, który twórcy uzbroili w różnorakie minigry. Nie są one odpowiedzialne za tutejszy progres, ale stanowią wyraźnie podkreśloną część całości. Czasem ułożymy kamienie, innym razem postrzelamy z procy, a przede wszystkim weźmiemy udział w prostych grach rytmicznych. To przede wszystkim warstwą muzyczną twórcy chcą nas nastroić. Zapoznać ze zwyczajami Nowej Kaledonii i wyciszyć wewnętrznie. Ukulele towarzyszyć będzie nam zawsze. Okazjonalnie przyda się do wywołania pożądanego efektu (zagranie odpowiednich nut czyni tu cuda), by innym razem świadczyć o końcu danego rozdziału w jakiejś tubylczej zabawie.
2024062821575400 s
O niskim progu wejścia gry niech świadczy fakt, że nikt od nas nie wymaga osiągnięcia jakiegokolwiek wyniku. Możesz tam brzdąkać do woli albo kazać nutom rozegrać się samemu. O ile są to momenty wyraźnie dla twórców niezbędne do stworzenia klimatu, tak z gameplayowego punktu widzenia życzylibyście sobie możliwości całkowitego ich pominięcia. Urocze, widzę to i nie neguje, ale wolę grę w grze.
 

Breath of the Wild 


A we wspomnianej grze czuć ogromne inspiracje Zeldowym Breath of the Wild. Czasami szybujemy na wietrze, trzymając chustę, a za wspinaczkę odpowiedzialna jest klasyczna dla tamtej części wytrzymałość. Wszystko oczywiście na odpowiednio mniejszą skalę. Tutejsze wyspy nie są zbyt rozległe, a podróż po nich na pewno nie jest tak ekscytująca. Oczywiście trudno indie gierke porównywać do tamtej perełki, więc w takim bezpośrednim zestawieniu zwyczajnie nie ma to racji bytu.
2024062822075000 s
Należy docenić, że same fundamenty pieszej wycieczki zostały stworzone (skopiowane?) przyzwoicie. Tchia jest responsywna i biega płynnie. Chciałbym to samo powiedzieć o okolicznych stworzeniach, ale te poruszają się, jakby jechały automatycznym pasem na lotnisku. Bardzo pokracznie przemykają nam przed nosem, leniwie poruszając łapami i chyba wypada się cieszyć, że nie ma ich przesadnie dużo. A druga strona tego medalu od razu podpowiada nam, że ogólnie nie dzieje się tu zbyt wiele. Świat jest sympatyczny, czuć tu obcowanie z inną cywilizacją, ale nagrody “zajrzyj w każdy kąt, bo to fajne” nie dostanie.

Sama historia dziewczynki nie jest zbyt wyszukana. W tym aspekcie najmniej da się odczuć ten aspekt innych kultur. Progresujemy w niej wykonując zlecenia z katalogu kuriera. Te najprostsze - przynieś, wynieś, pozamiataj. Biegamy od NPCa do NPCa, co ma nas przede wszystkim zachęcić do eksploracji i okazjonalnego zatrzymania się przy jakiejś minigrze. Podstępny pomysł twórców, jednak czy skuteczny? Niekoniecznie. Pomimo solidnych fundamentów i wsparcia zwierzęcych przyjaciół, nie czułem się dostatecznie zajawiony. Tyle że ja niekoniecznie jestem fanem otwartych światów, więc weźcie to proszę pod uwagę. Jeśli ktoś szuka takiego odmóżdżającego doświadczenia (żeby nie być złośliwym, nazwijmy go relaksującym), to Tchia będzie strzałem w 10!
2024062822022300 s
Zamiana w zwierzęta i przedmioty jest przyjemna. Trudno przesadnie się nad nią rozwodzić, bo tych typów stworzeń nie ma aż tak wiele. Ptak lata, dzik kopie, jeleń galopuje. Każde z nich ma jakąś specjalną zdolność, ale nie nastawiajcie się, że twórcy jakoś wyjątkowo to wykorzystali. To jeden z ich problemów w Tchia ogółem - mają pomysł na papierze, nawet wykonali go ok, ale nie potrafili tym zaciekawić i stworzyć konkretniejszej gry.

Walka jedynie dolewa oliwy do ognia, a i ogniem się głównie posługuje. Walczyć będziemy z włóknianymi stworkami, co szybko staje się wtórne i męczące. Nie nazwałbym tego jakąś wiodącą częścią składową, ale bliżej końca jest jej odrobinę za wiele, żeby w ogóle ją pominąć. To ten moment w grze, gdzie jesteś blisko mety i czujesz się odpowiedzialny za dowiezienie do napisów, ale jednocześnie męczy to niemiłosiernie.
2024062821285000 s
Tchia mocno podzieli widownię. Bardzo wiele zależy od oczekiwań wobec gry. Jeśli przede wszystkim relaks Ci w głowie, a rozgrywka ma mieć to wypisane na czole, to te pozytywne brzmienia mogą być dokładnie dla Ciebie. Stanie się to przyjemną przygodą w obcym świecie. Jeśli jednak masz nieco wyżej zawieszoną poprzeczkę, to dziewczyna zacznie mieć schody, a jej przebieranki w wiele z kosmetycznych strojów do zdobycia może niekoniecznie być zabawą dla Ciebie. Wszystkie te gameplayowe aspekty będą miały zdecydowanie za krótką kołderkę, a połączenie ich w całość zabierze Cię tylko na wycieczkę do zapomnienia.

Dziękujemy firmie Cosmocover za dostarczenie gry do recenzji.


Plusy:

Thumb Up

Klimat obcej cywilizacji - głównie miała nas przenieść do Nowej Kaledonii i to się udało!

Thumb Up

Relaksująca rozgrywka z niskim progiem wejścia / dla każdego

Thumb Up

Przyjazna mechanika podróży - pieszej, morskiej i zwierzęcej


Minusy:

Thumb Down

Dla mnie to podróż zbyt jałowa, a fedexowe questy nie pomagają

Thumb Down

Końcowy nacisk na walkę nie wychodzi tej grze na dobre

Thumb Down

Otoczenie na Switchu wygląda średnio, a zwierzęta bywają pokraczne

6 / 10

Nasza ocena

Awatar

Niko Włodek



Komentarze (0)

Zaloguj się lub zarejestruj aby dodać komentarz