Recenzja Forgotten Memories: Remastered Edition na Nintendo Switch
Oryginalnie zapowiedziane jeszcze na Wii U Forgotten Memories, wreszcie doczekało się premiery na konsoli Nintendo. Nie dość, że jest nią Switch, a nie docelowo planowany poprzednik, to jeszcze jego końcówka żywota. Nie zmienia to jednak faktu, że dzieło studia Psychose Interactive przebyło drogę prosto z telefonów komórkowych, gdzie cieszyło się przyzwoitym odbiorem graczy (...”graczy”).
W grze wcielimy się w policjantkę Rose, która pogrążona w swoim śledztwie odszukania zaginionej dziewczynki Eden, budzi się w nieznanym miejscu. Tam jej ścieżki krzyżują się z tajemniczą postacią, która oferuje pomoc w poszukiwaniach. W zamian jednak oczekuje wizyty w przytułku, gdzie dokonano mordu pewnej pielęgniarki. Sprawdź, co zaszło tam, a w zamian zdobędziesz informacje.Forgotten Memories to klasyczny reprezentant gatunku survival horror, gdzie będziesz przeczesywał ciemne korytarze, dbał o baterię swojej latarki i próbował przetrwać przy ograniczonych zasobach. W międzyczasie rozwiążesz zagadki i poznasz historię obskurnego miejsca.
Rzekłbym wręcz, że to klasyka klasyki i na absolutnie żadnym polu nikt nie silił się na innowacje. Czy to wielka zbrodnia? Na pewno nie sprawi, że poznacie tu swoją nową miłość, ale przynajmniej będąc fanem, odnajdziecie się we wszystkim bez trudu.Ustalmy na starcie, że gra jest przyzwoita. Jak na komórkowe standardy może być nawet bardzo dobra, ale w świecie dorosłych konsol przepadnie. Osobiście mam jednak zażalenia do prawie każdego aspektu, choć doceniam tutejszą atmosferę. Jest ponuro, jest paskudnie, a w środku pełno manekinów. Nie są one oczywiście tak zaawansowane (i super!) jak w odświeżonym Silent Hill 2, ale zawsze budzą niepokój. Świetne są momenty, kiedy wskazują nam drogę, gdzie podskórnie domyślamy się ich nadchodzącego ruchu, lub gdy zbierają się w jednym miejscu, blokując ścieżkę. Ja pewnie byłem bardziej nimi zauroczony niż przestraszony, niemniej uznaje je za fajny element całości.
Na pewno nie nadąża za wszystkim fabuła, która szybko staje się bardzo rozmemłana. Jest ona raczej napisana dla chętnych chcących czytać wszystko i zagłębić się w lore, ale nawet wtedy nie odda wam niczego specjalnego. Problemem jest pewnie to rozwodnienie. Moment, kiedy motyw nadrzędny (zaginiona dziewczynka) jest całkowicie przykryty przez pielęgniarkę. Szybko przekonacie się, że to pierwsze mogłoby nie istnieć, a całość sprawia wrażenie bycia jedynie pierwszym rozdziałem całości. Ba, wrażenie można mieć, że to jakiś drugi osamotniony rozdział, który ani nie doczekał się kontynuacji, ani prequela. To po prostu wyrywek, epizod, fragment. Czuć, że oryginalny plan zakładał kolejne odsłony. Czy Switchowa wersja pomoże takie stworzyć? Może być już za późno.Survivalowe aspekty też potrafią momentami odrzucić. W teorii poprawnie, w praktyce dość koślawa walka (bez feelingu i z nędznym unikiem) i bardzo dziwna odporność wrogów. W tym gatunku zazwyczaj mamy mało amunicji, żeby generowało to większą niepewność i zmuszało do taktycznej ucieczki. Tu mamy mało, bo po drugiej stronie te wszystkie manekiny i duchy (w sumie to już, to wszystkie rodzaje wrogów) są gąbkami na kule. W ogóle się nimi nie przejmują i ładujemy w nie do znudzenia. Gdyby nie fakt, że gra czasami blokuje nam możliwość ucieczki, robiłbym slalom między nimi wszystkimi, żeby nie zaprzątać sobie tym głowy - choć to mogłoby sprawić, że skończę wszystko w 30min, bo nawet walcząc, zajęło mi to nieco ponad godzinę.
Czas takiej gry często wydłużają zagadki, a te z Forgotten Memories do najtrudniejszych nie należą. Inna sprawa, że są… 3? Grałem wczoraj, wybaczcie, ale już mogę się gubić w liczeniu, bo nie wiem, czy jedną w ogóle mogę uznać za łamigłówkę. Raz rozszyfrowałem kod do drzwi, innym razem dźwigniami ustawiałem szubienicę (to akurat wizualnie ciekawy motyw) - - i jeśli nie uznam za zagadkę kroczenia po liniowym korytarzu pod koniec gry, aby odblokować drzwi do głównego bossa, to chyba nie pominąłem żadnej innej. Sedno Forgotten Memories tkwi raczej w zbieraniu przedmiotów i używaniu ich w odpowiednim momencie. A że większość to klucze i każdy korytarz jest całkiem zgrabnie opisany, to tęsknota za czytelną mapą nie będzie tu wliczona w cenę (mapy nie ma wcale).Skończyłem grę w jedno posiedzenie. Ani nie było to doświadczenie fatalne ani tym bardziej dobre. Bezpieczny środek skierowany stricte do fanów gatunku. Z racji, że czuje się niedopieszczony tymi survivalami na Switchu, to pewnie ocena będzie nieco łaskawsza. Bawiłem się okej, choć po pewnym czasie nakręcała mnie głównie świadomość, że to krótka przygoda. Sugerowane 60 złotych powinno być nieco obniżone dla adekwatnej wyceny produktu. Za dużo tu gorzkich pigułek do przełknięcia - w końcu gra z telefonów.
P.S.: Nie pogardziłbym jeszcze czytelniejszą opcją wyłączenia Halloweenowej nakładki, którą musiałem najwyraźniej zaakceptować podczas swojej wędrówki. Dynie i gustowny kapelusz bohaterki to na pewno element dodatków z nadchodzącego święta, który wybaczam, ale psuł mi nieco odbiór manekinów. Szły sobie takie z uśmieszkami na ustach. Chyba że to przez to, ile kul mogą przyjąć na klatę.
Dziękujemy za klucz do recenzji firmie Psychose Interactive
Plusy:
Atmosfera jest poprawna - sztampa w horrorowym świecie, ale zrobiona należycie
Manekiny - choć w repertuarze mają głównie poruszenie się znienacka, to były z pomysłem ustawiane w kluczowych miejscach
Minusy:
Rozmemłana fabuła - stara się zaciekawić, ale na staraniach się kończy
Gąbki na pociski po drugiej stronie, a nie zmniejszenie ilości amunicji do zdobycia